poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział 16~"Zawsze odnajdziemy drogę do siebie. Pamiętaj o tym."




    Późną nocą albo wczesnym rankiem - zależy jak dla kogo - razem z Leonem poszliśmy coś zjeść. Raz w miesiącu, kiedy nudzi nam się krew z woreczków, idziemy na most 'Tristey'. Ten sam, na którym miałam wypadek z rodzicami. Kładziemy się na środku drogi i czekamy na jakikolwiek jadący samochód. Kiedy tak leżymy, zazwyczaj rozmawiamy, o wszystkim, i o niczym. Zazwyczaj są to miłe rozmowy, o nas, o przyszłości, ale tym razem Leon tylko patrzył obojętnie w gwiazdy i nie miał zamiaru odezwać się słowem. Co jeśli myśli o Sophie? Pojawiła się w jego życiu tak nagle. Wiem, że ją kochał. A może nadal tak jest? A może jestem przewrażliwiona? Może Leon po prstu myśli o Jayu, może się martwi o niego tak samo bardzo jak ja?
-Skarbie. - Zaczęłam. - O czym tak myślisz?
-Chodzi o to, że nie chce narażać was wszystkich na to, co rodzina pierwotnych dla nas przygotowała. Boję się o Ciebie, Violu.- Wyznał, na co ja przysunęłam się do niego i chwyciłam słoją dłonią jego dłoń.
-Spokojnie skarbie. Nic się nie stanie.- Odparłam.
-A jeśli tu chodzi o Ciebie? A Jay jest tylko przynętą. Wiedzą, że będziesz chciała go uratować. Twoja aura przyciąga wszystkie stworzenia nadnaturalne. A Twoja krew, jest równie cenna jako krew ludzki i wampirza. Jestem prawie pewien, że Klaus chcę ją wykorzystać. Tylko nie mam pojęcia do czego. Jako wampir, będziesz się ciągle odnawiać. Więc Twoja krew będzie nieskończona. - Popatrzył na mnie smutno. - Nie chcę, żeby Cię zabrał nie wiadomo gdzie. Nie chcę Cię stracić.
-Posłuchaj. Niezależnie od tego co się wydarzy, damy radę. RAZEM. I - pokazałam na gwiazdy. - pamiętaj, że zawsze, gdziekolwiek będę, zawsze - powtórzyłam. - będziemy patrzeć na to samo niebo. I za każdym razem, kiedy będziesz oglądał te gwiazdy, ja będę mówić do Ciebie: kocham Cię. Bo nie ma na świecie więzi silniejszej niż łączy nas dwoje Leon. Mamy miłość tak nieskończoną, jakiej nikt nie ma. Zawsze odnajdziemy drogę do siebie. Pamiętaj o tym.
-Jesteś wspaniała. - Szepnął.
-Wiem. - Uśmiechnęłam się i chwilę później usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód. - Zaczynamy? - Zapytałam, no co Verdas kiwnął twierdząco głową i w mgnieniu oka, dzięki wampirzej szybkości ukrył się w krzakach. Ja położyłam się tak, aby wyglądać na nieprzytomną. Śniadanie czas zacząć. Nasłuchuję wszystkiego dokładnie, ponieważ leżę tyłem do samochodu. Pojazd znajduję się coraz bliżej. Widzę światło, a szybkość auta znacznie się zmniejsza. Chwilę później pojazd się zatrzymuje, a silnik zostaje wyłączony pod wpływem odcięcia dopływu paliwa przez przekręcenie kluczyka w stacyjce. Trzask drzwi i głos, pytający czy wszystko w porządku, kroki Leona, szybko wyciszam poczucie winy i współczucie dla tego człowieka. Wstaję z drogi, odwracam się i uśmiecham. Patrzę na naszą zdobycz i robię się coraz bardziej głodna, moje kły się wydłużają. Nie panuję nad sobą dłużej, wbijam kły w tętnicę. Krew wlewa się do mojego gardła. Ja z jednej strony, Leon z drugiej. Uwielbiam smak świeżej, ciepłej krwi. 

    Siedzimy w samochodzie, ja, Leon, Ludmiła, Francesca i Diego. Nie wiem jakim cudem chłopak znalazł się z nami, ale dobrze jest mieć go przy sobie. Sytuacja z nami było nieco skomplikowana, ale teraz jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Jednak chyba on jest jedyny z moich bliskich przyjaciół niepoinformowany o tym kim się stałam. Boję się mu powiedzieć, bo wiem, że jest osobą, która nie pojmuje takich rzeczy i woli świat takim jaki jest. A co najważniejsze kocha je, boję się, że taka informacja może go zniszczyć.
-Daleko jeszcze?- Pyta Leona mój przyjaciel.
-Nie wiem. - Odpowiada Verdas, a każdy z nas patrzy na niego zdziwionym wzrokiem.
-Mówiłeś, że znasz drogę. - Irytuje się blondynka.
-Znam. - Wdycha chłopak. - Ale nie umiem określić jak daleko jesteśmy. - Spogląda na niego pytająco. - Taka sztuczka pierwotnych, możesz wiedzieć, gdzie się udać ale nie możesz wytłumaczyć tego innym. - Wyjaśnia. Lu spojrzała na niego jak na kogoś z innej planety. Wszystkie te wiadomości były dla nich czymś czego nie da się zrozumieć. - Skomplikowane. - Rzucił na zakończenie, na co dziewczyna westchnęła.
- Ten wasz świat - zrobiła cudzysłów do ostatniego słowa. - jest pokręcony. - Oznajmiła.
-Blondi, nie masz zajęcia? Jeżeli chcesz mogę się zatrzymać, wysiądziesz i będziesz szła za samochodem. Może nie będzie Ci się przynajmniej nudzić. - Chłopak wyraźnie zdenerwował się na moją przyjaciółkę.
-Leon. - Upomniałam go.
-Co? - Burknął i spojrzał w moją stronę. - Ja wcale nie żartuję. - Zakończył, a w samochodzie zapadła głucha cisza. Verdas uśmiechnął się do siebie triumfalnie i byłam przekonana, że w myślach powiedział sobie 'Jeden dla Leona, zero dla reszty'. 

    Po kilku godzinach jazdy Leon niespodziewanie skręcił, byliśmy w małej miejscowości, dookoła były łąki, lasy i pola. Wjechaliśmy na teren porośnięty trawą. W połowie niej zaczęła robić się straszna mgła przez którą nie było nic widać, powiało chłodem, poczułam jak na moich ręką pojawia się gęsia skórka. Chłopak zatrzymał pojazd.
-No to wysiadamy. - Oznajmił.
-Co? - Wypaliła Ludmiła. - Chyba sobie żartujesz.
-Jeśli chcesz, poczekaj w samochodzie, mówiłem od razu, że to będzie długa drogę, ciężka i okropna. Dlatego kazałem wam zostać. - Powiedział spokojnie Verdas i wysiadł z samochodu, zrobiłam do samo. Zaraz po mnie wysiadła reszta.
-Idziemy. - Oznajmili chórkiem.
-Trzymajcie się nas. - Kiwnął na mnie głową. - I módlcie się, żeby wyjść z tego cało. - Przestraszył ich specjalnie Leon. - Wchodzimy. - Weszliśmy w mgłę. Razem trzymaliśmy się za ręce. Prowadził Verdas. Po kilkudziesięciu minutach marszu mgła skończyła się i naszym oczom ukazały się tyłu ogromnej posiadłości. Razem z Leonem odruchowo wysłaliśmy falę dźwiękową w przestrzeń, aby wyczuć obecność innych wampirów. Odebraliśmy kilka sygnałów z pomieszczeń. Leon przesłał myśl do Jaydena, jednak nie otrzymał odpowiedzi. - Zostańcie tu. - Rzucił i poszedł do przodu. Jak zwykle go nie posłuchałam i szłam za nim cichutko, prosto do wejścia na teren posiadłości. Poczułam Jaya. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nie zwracając uwagi na nic, podeszłam cicho do ogromnej hali. Z boku zauważyłam drzwi, podeszłam i złapałam za klamkę, zamknięte. Przecież to nie może być tak proste. Ale mam pewność, że młodszy Verdas jest w środku.
-No witam. - Usłyszałam za sobą. Przełknęłam ślinę i powoli odwróciłam się do głosu.
-Sophie. - Szepnęłam kiedy zobaczyłam ją stojącą z rękami na biodrach, z tym irytującym uśmiechem.
-Violu, jak miło Cię widzieć. Klaus się ucieszy. Niedługo wróci. - Rzuciła i spojrzała w stronę wielkiego domu, skąd szedł mężczyzna. Miał na oko dwadzieścia pięć lat. Jęknęłam w duchu.
-Przyszłaś trochę za wcześnie, no ale i tak przywitamy Cię jak najlepiej umiemy. - Oznajmił podchodząc do nas. - Mam na imię Elijah Blood. - Przedstawił się, ujął moją dłoń i ją ucałował. Co tu się kurwa dzieje? - Wejdziesz do środka? - Zapytał. Patrzyłam na niego nie rozumiejąc nic z całej sytuacji. Staliśmy tak w ciszy przez kilka chwil.
-Przyszłam tu po Jaydena i wiem, że tutaj jest. Nie wiem kim jesteś i w sumie mnie to nie obchodzi, ale masz go natychmiast wypuścić. Rozumiesz? - Wybuchnęłam.
-Elijah. - Usłyszałam znajomy głos, jak dobrze że tu jest.
-Leon. - Uśmiechnął się w stronę mojego chłopaka Blood. Podali sobie ręce. Już całkiem czułam się zmieszana.
-Dobra, już nie rozumiem nic z tej popieprzonej sytuacji! - Odezwałam się zdenerwowana.
-Spokojnie. - Posłał mi uśmiech chłopak, którego poznałam przed chwilą. - Bez nerwów. Jestem tym człowiekiem, który się trzyma wyznaczonych reguł. Przebyłaś pewnie szmat drogi, żeby tu dotrzeć. Może weźmiemy Jaydena i razem pójdziemy do środka się czegoś napić, porozmawiać, poczekać na Klausa, a kiedy wróci, obgadasz z nim wszystkie warunki wypuszczenia Jaya. Dobrze? - Pogubiłam się, ale przytaknęłam. - Świetnie, a więc poczekajcie, już po niego idę. - Otworzył drzwi bez najmniejszego problemu, wszedł do środka
-Co tutaj się dzieję. - Zapytałam mojego chłopaka.
-Klaus. - Przesłał mi w myślach. - Wszystko będzie dobrze dopóki on tutaj nie przybędzie. Musimy zabrać Jaya i spieprzać. - Spojrzałam na niego, ale nie odpowiedziałam mu. Po chwili w drzwiach hali ukazał się Elijah z Jaydenem. Widzę go, pierwszy raz po tak długim czasie, momentalnie pojawiają się w moich oczach łzy.
-Jay! - Rzucam mu się na szyję i przytulam go mocno.
-Violu, tak się cieszę, że Cię widzę. - Mówi w moje włosy. - Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam. Wiem, że zawaliłem, nie wiem jak tak mogłem.
-Nuda. - Przerywa mu Sophie. - Chodźcie się czegoś napić, nie mam ochoty stać tutaj.
-Tak chodźmy. - Uśmiechnął się do nas Elijah, spojrzałam na Leona a on przytaknął. Oderwałam się od Jaya i razem poszliśmy do ogromnego budynku, serce waliło mi jak szalone. Tak bardzo się boję. Wszyscy weszli do pomieszczenia oprócz mnie i Leona, niestety potrzebowaliśmy zaproszenia.
- Megan. - Krzyknęła dawna miłość Verdasów, a chwilę później przy drzwiach pojawiła się kobieta w stroju gosposi.
-Proszę wpuść tą parę do naszego domu. - Zwrócił się do niej Pierwszy wampir.
-Wejdźcie. - Powiedziała kobieta i odeszła, a my weszliśmy do środka. Siedliśmy przy dużym stole. - Czego się na bijecie?
-Bourbon. - Rzuciliśmy na równi z Leonem. Chłopak wrzucił po trzy kostki lodu do szklanki, i zalał to alkoholem z butelki.
-Proszę. - Podał nam napoje. - A teraz zostało nam czekać na mojego brata. Niebawem powinien zjawić w progu.

______________________________________________
No to mamy 16 xd
Wyprzedziłam xd
Gdybyśmy szli normalnym tokiem dodawania ten rozdział pojawiłby się dopiero w piątek :D 
Planuję jeszcze dodać do 18.08 rozdziały za sierpień, mam nadzieję, że mi się uda :)
Później tak jak już informowałam rozdziały dopiero we wrześniu :)
Mam nadzieję, że nowa szkoła i duża nauki nie pozbawi mnie tej chęci do pisania, która nawiedziła mnie ostatnio :)
Miłej nocy i do następnego :) 

Andzi xx

I jeszcze:
JEŚLI KTOŚ CHCIAŁBY ŻEBYM POD KAŻDYM ROZDZIAŁEM ZAJMOWAŁA MIEJSCE NA KOMENTARZ TEJ OSOBY TO PROSZĘ NAPISAĆ W KOMENTARZU :)  <3
Dobranoc ♥ ♥ ♥

wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział 15~" Tego co zawsze było moje. "






    Siedziałam przy stole w jadalni popijając kawę, kiedy usłyszałam, że drzwi frontowe się otworzyły.
-Violu!- Usłyszałam krzyk Fran.
-W jadalni!- Okrzyknęłam, a po chwili w pomieszczeniu zjawiła się włoszka razem z Ludmiłą. - Coś się stało? - Zapytałam, kiedy usiadły obok mnie.
-Nie uwierzysz.- Spojrzałam pytająco na blondynkę, która jak nigdy nie zaczęła od razu mówić.
-To może najpierw powiedz. - Zaproponowałam. - Marco z nią zerwał. - Otworzyłam szeroko oczy, a moja broda zjechała w dół, pozostawiając również otwartą buzie.
-Co?- Wydobyłam z siebie, ale nie zamknęłam ust. Patrzyłam na dziewczyny zdziwiona.
-Wyjeżdża. - Powiedziała spokojnie czarnowłosa, zdawało się, że nie jest przejęta tym wydarzeniem. Nadal patrzyłam na nie nie rozumiejąc. - Rozstaliśmy się w zgodzie, chyba dobrze, że tak się stało. Byliśmy ze sobą już tyle czasu. Widziałam, że ten związek męczył go. Było nam razem dobrze, nie zaprzeczę. Ale chyba lepiej, że tak się stało. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy. Mamy utrzymywać kontakt. - Wyjaśniła.
-No to chyba dobrze. - Oznajmiłam. Wiedziałam, że Fran mówi prawdę, ona nigdy nie umiała ukrywać emocji, ani kłamać.
-A Tobie? - Zwróciła się do mnie, zmieniając temat, Lu. - Co się stało?
-Jayden się skontaktował z Leonem. - Wyjaśniłam. - Tej nocy. A później ja odwiedziłam go we śnie. Nie wiem jak, więc nie pytajcie. Wiem tylko tyle, że jest w tarapatach i musimy mu pomóc.
-Co? - Wypaliła Francesca.
-Czyli nie uciekł? - Dopytywała się blondyna.
-Uciekł, ale chciał niedługo po tym wrócić. Jednak nie było mu to dane. Przepraszał, i mnie, i Leona. - Odparłam.
-Poczekaj. - Włoszka się wreszcie ocknęła. -  Uciekł, zostawił Cię, a Ty chcesz go ratować bo jest w opałach, dobrze zrozumiałam?
-Nie rozumiesz, chciał wrócić. - Próbowałam wyjaśnić.
-Ale to go nie usprawiedliwia, on uciekł Violetta.
-Ona ma rację. - Przytaknęła Ludmiła.
-Przeprosił nas i naprawdę chciał wró..
-Nie broń go nawet!- Przerwała mi czarnowłosa. - Rozumiem Cię, Twoje uczucia i wszystko, całe to bla bla bla. Przecież mu pomożemy, to oczywiste. Tylko błagam, nie próbuj go bronić.
-Dobrze macie racje. - Uśmiechnęłam się i przytuliłam je do siebie. Jak się cieszę, że mam takie przyjaciółki jak one.
-Och jakie to słodkie. - Do pomieszczenia wszedł Leon. - Ale już proszę zakończcie to, ja też bym chciał się poprzytulać z Violą, ale niestety nie mamy na to czasu. - Odsunęłyśmy się od siebie i wszyscy się zaśmiali. Kiedy skończyliśmy, zasiedliśmy razem do stołu.
-Dobra jaki jest plan? - Zapytała Lu.
-Właśnie tu jest problem, nie wiemy co robić, jak go uratować i nie mamy zielonego pojęcia jak do niego trafić. - Wyznałam i cały entuzjazm ze mnie zszedł. Leon widząc moją zatroskaną minę przytulił mnie do siebie.
-Nie martw się skarbie, damy radę. - Pocieszył mnie, a dziewczyny spojrzały po sobie, a później uśmiechnęły się w naszym kierunku. Chyba podobał im się fakt, że jestem szczęśliwa. 
    Chwilę później dołączył do nas Lucas i razem w piątkę dyskutowaliśmy nad tym co możemy zrobić, żeby wydostać Jaya z miejsca, o którym nic nie wiemy.
-A może Fran. - Zwróciłam się do przyjaciółki. - Dałabyś radę wejść w trans i jakoś dowiedzieć się, gdzie jest Jay? - Włoszka była medium, przez ostatni czas często wchodziła w transy, jednak zwykle działo się to nieumyślnie.
-Mogę spróbować, daj mi świecę. - Wyszłam do kuchni i wróciła z powrotem razem z wymienionym przez Francescę przedmiotem. Zapaliłam świecę i postawiłam ją przed dziewczyną. Patrzyła się na nią, aż jej wyraz twarzy zobojętniał, wzrok wydał się nieobecny. - Haha, naprawdę chcecie go znaleźć? - Wydobył się z niej głos, który w żadnym stopniu nie przypominał głosu Fran. Udało jej się. - Jest pod opieką osób, które dobrze zna. Chociaż nie tylko on. - Nieobecny wzrok przesunął się na Leona. A po chwili wrócił na świecę. - Niestety on nic nie wie, znajduje się w pomieszczeniu, z którego żaden jego nadnaturalny czyn nie wychodzi. - Głos przemawiający przez przyjaciółkę ucichł, i mogło wydawać się, że powiedział już wszystko co miał do powiedzenia i chce odejść.
-Jak możemy się do niego dostać? - Zapytałam, nie ukazując przerażenia, które mnie ogarnęło.
-Ktoś już wie. - Twarz Fran uśmiechnęła się, a po chwili przyjaciółka wracała do nas. - Jak ja tego nie lubię. - Wyznała już swoim głosem. - I co? Czego się dowiedzieliśmy? Mówiłam coś?
-Nic nie pamiętasz? - Zapytałam ją, na co ona kiwnęła głową na znak, że naprawdę nie wie co się działo przez ostatnie parę minut. Ludmiła opowiedziała jej o wszystkim.
-Kim jest ten ktoś? - Zapytała czarna, a ja spojrzałam na Leona.
-Skarbie. - Zaczęłam.
-Tak chyba wiem, gdzie jest. - Nie patrzył na nas. - Ale dlaczego? - Zapytał sam siebie.
-Leon. O czym Ty mówisz?
-Mają go pierwotni, Klaus i reszta. - Wyznał. - Tylko nie wiem do czego on jest im potrzebny. I to mnie najbardziej martwi.
-Wiesz gdzie jest. Mamy jakąś dobrą wiadomo. - Stwierdziłam, na co on przytaknął. - Więc jedziemy.
-Ja pojadę sam.
-Nie! - Natychmiast zaprotestowałam. - Czy tego chcesz, czy nie jadę z Tobą. I dobrze wiesz, że jeśli wymkniesz mi się po cichu to i tak znajdę Twoją aurę, dogonię Cię i będziesz cierpiał, obiecuję. Przecież sam mnie wszystkiego nauczyłeś. - Wiedział, że nie żartuję.
-Jedziemy wszyscy. - Dołączyła Ludmiła.
-Dobrze, wyruszymy jutro z samego rana. Przed nami długa droga. Radzę się wyspać. - Przytaknęliśmy mu. Dziewczyny wstały, zaproponowałam, że ich odwiozę. Jestem wampirem, wyszkolonym przez Leona, mi nie grozi nic, ale o przyjaciółki się bałam. Przekonałam go, że nie musi ze mną jechać a po chwili byłyśmy już w samochodzie. 

~.~
    Jayden, Klaus, Kol, Elijah i Rebekah. Ten obraz ciągle chodził mi po głowie. Po co znowu był im mój braciszek? Ta sprawa nie dawała mi spokoju. Chodziłem po pokoju, w tą i z powrotem ze szklanką burbonu w ręku. Po chwili usłyszałem otwieranie drzwi. Violetta, już wróciła, na szczęście cała i zdrowa. Uśmiechnęła się do mnie.
-Damy radę. - Kochana jak zawsze. Nie ważne co się dzieję, ona zawsze potrafi podtrzymać człowieka na duchu. Podeszła do mnie powoli. - A skoro przed nami ciężki dzień, trzeba się jakoś odprężyć. - Przesunęła palcem po moim torsie. Widziałem pożądanie w jej oczach.
-Skarbie. - Odwzajemniłem jej uśmiech. - Co robisz? - Zapytałem ale nie otrzymałem odpowiedzi, za to dziewczyna złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku. Przygwoździłem ją do ściany. Ciągle ją całując przeciągnąłem rękę wzdłuż jej żeber, a następnie rąk, które uniosłem do góry. Swoje dłonie zacisnąłem na jej nadgarstkach, po czym oderwałem się od niej. Nie mogła się ruszyć.
- Cześć Sophie. Co Cię do nas sprowadza? - Zapytałem, na co dziewczyna się zdziwiła.
-Jak? - Była zdezorientowana.
-Zrobiłaś wszystko nie tak jak ona. - Skrzywiłem się, i pokiwałem głową na boki.- Viola nie lubi, kiedy dotykam jej żeber, a co najważniejsze całuje całkiem inaczej. Jej usta są miękkie i można się w nich zatracić. A jej dłonie tak delikatne, że nie pomyliłem ich z żadnymi innymi, a ciało tak kruche, że boję się ją mocniej dotknąć, aby tylko nie zrobić jej krzywdy. Chociaż jest silniejsza niż nie jeden długożyjący wampir. Mimo, że wyglądacie tak samo, nigdy nie będziesz taka jak ona. Nie uda Ci się, więc nie masz nawet po co próbować, zrozum. - Posłałem jej szyderczy uśmiech.
-To było słodkie. - Odezwała się tym razem moja prawdziwa Violetta, która stała w progu salonu, na co ja uśmiechnąłem się do niej tym uśmiechem, który przeznaczony jest tylko dla niej. Dla dziewczyny, którą kocham całym moim sercem. - Jak się tu dostała? - Zapytała mnie telepatycznie, na naszej prywatnej częstotliwości, której nikt nie jest w stanie usłyszeć.
-Takie uroki naszej posiadłości. My nie żyjemy, a tylko osoba żyjąca może być właścicielem, więc każdy wampir może wejść tu bez zaproszenia.- Przesłałem jej w odpowiedzi.
-Lucas. - To był świetny pomysł. Znowu obdarowałem ją tym uśmiechem.
-Dobra, to teraz może powiesz nam czego tutaj chcesz. - Warknąłem w stronę Sophie, którą nadal trzymałem za nadgarstki.
-Tego co zawsze było moje. - Uśmiechnęła się. - Ciebie. - Wybuchnąłem śmiechem.
-Na głowę upadłaś? - Puściłem ją. - Wynoś się stąd. Nie chcę Cię już więcej widzieć. - Stanęła przed Violettą. Widziałem jak moja ukochana dziwnie czuje się patrząc na osobę, wyglądającą dokładnie tak samo jak ona. Musi się czuć strasznie ze świadomością, że ja i Jay kiedyś kochaliśmy się w Sophie. Stały tak na przeciwko siebie, mierząc się wzajemnie wzrokiem od stóp po czubek głowy. Szukając jakiejś części, która będzie się różnić. Ja też próbowałem ją znaleźć. Ale oprócz tego że ułożenie ich włosów lekko się różniło, wszystko było dosłownie identyczne, z zewnątrz.
-Jeszcze zobaczymy. - Rzuciła i w mgnieniu oka już jej nie było. Jednak słowa które zostawiła po sobie nadal wisiały w powietrzu. Przytuliłem Violettę do siebie.
-Wszystko będzie dobrze. - Szepnąłem do jej ucha. - Musimy przepisać dom na Luca. Jak najszybciej. Zawołaj go i chodźmy, dopóki jeszcze urząd jest otwarty. - Szatynka przytaknęła. Kiedy siedzieliśmy w samochodzie napięta atmosfera zaczęła się rozluźniać. Ale ja zastanawiałem się czego chciała Sophie, po co tutaj naprawdę przyszła? Wiem, że nie pojawiła się sama z siebie. Ostatni raz widziałem ją jako człowiek. W moim świecie umarła, mimo że naprawdę żyła, dla mnie od kilkuset lat po prostu była trupem. Nie odezwała się do nas przez ten cały czas, dlatego jestem pewien, że ktoś kazał jej do nas przyjść, tylko kto? Ta sama osoba, która prześladuje Jaydena? Muszę się tego dowiedzieć.

________________________________________________
Nadrabiam?
Mam nadzieję :)
Sophie i Violetta :D Wow, współczuję jej trochę :)
Staram się nadrobić w lipcu, od razu za ten czas w sierpniu :)
Może mi się uda :)
Rozdział co cztery dni xd Sama się nie poznaje :)
Zapraszam do komentowania :)
i do następnego :*

Andzi xx

piątek, 8 lipca 2016

Rozdział 14~"Nie wiesz jak to jest w rodzinie, braciszku?"




    Kiedy otwieram oczy zalewa mnie fala ciemności, nic nie widzę. Po kilku sekundach uświadamiam sobie, że po raz kolejny budzę się w tym samym miejscu.
Wytężam wampirze zmysły, najpierw wzrok, całą swoją moc kieruję do oczu. Rozglądam się dookoła, jestem w pustym pomieszczeniu, bez drzwi i okien, nic się w nim nie znajduje. Wydaje się, że jedyną rzeczą w tym miejscu jest koc, na którym ktoś łaskawie pozwolił mi spać.
Następnie moc z oczu kieruję do nosa, mój węch nic nie wyczuwa, żadnego zapachu, jak w próżni, ktoś zadbał o to, abym niczego się nie dowiedział.
Słuch nie odnajduję żadnych, nawet najcichszych dźwięków.
Wysyłam falę dźwiękową, aby sprawdzić czy ktoś znajduję się blisko, w przeciągu kilku kilometrów, ale to też nic nie daje. Pustka.
Próbuję wstać, aby sprawdzić każdą ścianę, poszukać jakiegoś sekretnego wyjścia z tego pomieszczenia, ale znowu robię się senny. Jak? Dlaczego? Przed chwilą się obudziłem. Głowa opada mi w dół, kładę się na kocu i momentalnie zasypiam.

~.~
    -Śpi. - Odezwał się niski głos.
-Dobrze. Wstrzyknij mu więcej. Robi się zbyt silny, nie możemy pozwolić na to, żeby wezwał pomoc zbyt wcześnie. - Nakazał drugi.
-Dlaczego mu rozkazujesz?! To twój brat, a traktujesz go jak sługę. - Tym razem odezwała się dziewczyna.
-Jak ma wezwać pomoc, skoro nic nie wychodzi poza to pomieszczenie? - Ignorując dziewczynę, wtrącił się do rozmowy trzeci, męski głos.
-Nie wiesz jak to jest w rodzinie, braciszku? Każdy sygnał dojdzie do Leona, rozumiesz? Najciszej jak to możliwe, ale dojdzie i on go odczyta.
-I do Violetty przecież tym bardziej. - Wtrąciła się do rozmowy dziewczyna.- Miłość Violetty i Jaydena jest silniejsza niż jego więź z Leonem. - Dodała z wyraźną zazdrością w głosie.
-Moja malutka siostrzyczko, pomijasz fakt, że Jay dał nogę w tak trudnych chwilach dla Violetki i ona jak i on mają mu to za złe. W sumie Verdas odwalił połowę roboty za nas, sam zalazł im nieźle za skórę. - Zaśmiał się. - A drugą sprawą, jest sytuacja, w której nasza mała Castillo zaczyna pałać uczuciem do starszego Verdasa. Moim skromnym zdaniem Jay nie połączy się z nimi dopóki my nie będziemy tego chcieli. - Zakończył triumfalnie swoją wypowiedź przewodnik całego zamieszania,
-Żebyś się jeszcze nie zdziwił. - Szepnęła wampirzyca.
-Co kochana? - Zapytał ją.
-Nic, nie mam siły dłużej na to patrzeć, dobranoc. - Odeszła, pozostawiając braci przy wejściu do tajemniczego pomieszczenia. 
~.~

   Otwieram oczy i znowu ta ciemność. "Leon pomóż mi" wysyłam prosto do niego ale nie dostaje odpowiedzi. "Leon, słyszysz? Wiem, że zawaliłem zostawiając was, przepraszam ale teraz naprawdę potrzebuję po.." nie dokańczam bo po raz kolejny zabiera mnie senność. Głowa opada na koc i  momentalnie zasypiam.
~.~

   Jest trzecia w nocy, a ja nie mogę spać. Mam złe przeczucia, takie dziwne wrażenie, że Jayden mnie potrzebuje. Przekręcam się już chyba po raz setny i niechcący budzę tym Leona. Spał tej nocy ze mną, a raczej ja z nim w jego ogromnym pokoju.
-Skarbie co się dzieje? - Pyta przeciągając się na swoim wielkim łóżku.
-Nie wiem Leon. - Opowiadam.
-To dlaczego nie śpisz? - Zadaje następne pytanie.
-Nie wiem. Coś złego się dzieje. - Patrzy na mnie pytająco. - Mam jakieś złe przeczucia. - Wyznaję Verdasowi.
-Związane z - Daje mi dokończyć.
-Z Jaydenem. - "Violka, wkraczasz na zły tor" podpowiada mi podświadomość, ale szybko ją uciszam.
-Śnił mi się. Przepraszał i wołał o pomoc. - Odparł smutno.
-Kiedy? - Nic mi nie powiedział?
-Tej nocy. Przyznam, że zaniepokoiłem się tym snem dopiero teraz, kiedy mówisz o tych przeczuciach. Uważasz, że coś mu grozi albo coś mu się stało?
-Nie wiem, Leon. Ale musimy to sprawdzić. - Oznajmiam i wstaję z łóżka.
-Masz rację. - Powtórzył po mnie czynność i razem zeszliśmy do kuchni.
Leon robił herbatę, a ja próbowałam połączyć się z Jayem. Niestety na nic się to zdało bo nie odpowiadał. Kiedy moje próby nie przyniosły rezultatów zaczął próby Leon. Niestety i one nie przyniosły żadnych owoców.
-Skarbie, chodź się położyć. Jeśli teraz śpi, na pewno dostał nasze wiadomość i teraz się mu śnią. Jeśli nie śpi to też na pewno je usłyszał. Skoro jego wiadomość dotarła do mnie to nasze dotrą do niego. - Oświadczył Verdas kiedy zegar pokazał piątą trzydzieści.
-Na pewno? - Zapytałam dla pewności.
-Tak, na pewno. - Oznajmił. - Chodź do łóżka. - Wyciągnął rękę w moją stronę, którą ujęłam i poszliśmy do sypialni Leona. Kiedy moja głowa dotknęła poduszki nie czekałam długo, żeby usnąć. 
   
    Kiedy tak spałam poczułam, że lecę. Nie byłam już w posiadłości Verdasów, ale nad miastem. Leciałam, naprawdę leciałam. Jak ptak, między drzewami, domami, tak długo aż w końcu znalazłam się w ciemnym pokoju, wyglądającym jak pusta hala. Na środku leżał on.
-Jayden, co Ci się stało? - Podbiegłam do niego, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Nie wiedziałam czy to sen, czy jawa. Zaczęłam nim potrząsać. - Jayden do cholery, obudź się! - Krzyczałam, ale w odpowiedzi uzyskałam tylko echo swojego głosu. Przytuliłam go do siebie i zaczęłam płakać. Mimo, że ja byłam mało rzeczywista, a moje ciało przenikało przez młodszego Verdasa, moje łzy były całkiem realne, kiedy jedna z nich spłynęła na jego twarz od razu się ocknął.
-Violetta? - Zapytał podejrzliwie.
-Tak. Gdzie Ty jesteś? Co to za miejsce? Nic Ci nie jest? Boże jak Ty wyglądasz! Jesteś taki chudy, dają Ci tutaj coś jeść? Dlaczego tu jesteś? - Zalałam go falą pytań.
-Tak to na pewno Ty. Jak się cieszę, że Cię widzę. Przepraszam, że Cię zostawiłem. - Dostrzegłam łzy w jego oczach, mimo całkowitej ciemności widziałam doskonale. Nawet lepiej niż jako wampir. - Jak się tu dostałaś?
-Nie mam pojęcia. Usnęłam, leciałam i jestem. Sama w to nie wierzę, Nadal zastanawiam się czy to nie sen. Ale Jay co to za miejsce?
-Nie wiem, Violu. Nie mogę nic wyczuć, nie potrafię nic zobaczyć, ani usłyszeć. - Wyznał zrozpaczony.
-Obiecuję, że jakoś Cię stąd wyciągnę. - Poczułam jak coś mnie zabiera.
-Przepraszam. - Łzy. Widzę łzy płynące po jego policzkach.- Że odszedłem.
-Teraz ja odchodzę, coś mnie ciągnie, wybacz ale chyba się budzę. Wydostanę Cię. - Zanikałam, czułam to.
-Wiem, wierzę w to, że mnie stąd wyciągniesz, widzę jak twój obraz robi się bledszy. Będę wytrwale na Ciebie czekać. Kocham Cię. - Pyk i jestem z powrotem, łóżko Leona, pokój Leona i on, mój Leon. Kocham go, ale muszę wyciągnąć Jaydena za wszelką cenę. Zegarek pokazuje kilka minut po dziesiątej. Chwile po mnie budzi się Verdas i wszystko mu opowiadam. Musimy coś zrobić.

~.~

    -Kiedy masz zamiar rozpocząć ten plan? - Padło pytanie skierowane do najstarszego z zebranych.
-Spokojnie braciszku, na razie nie możemy dopuścić, aby z kimkolwiek dał radę się skontaktować, dlatego musimy go dalej usypiać. - Oznajmił. - Kol musisz zademonstrować swoje zdolności pierwotnego i objawić się mu jako Leon, powiedzieć jak bardzo go nienawidzisz i życzyć mu gnicia w tym piekle. Następnie też możesz zrobić to samo jako ta urocza szatynka. Powiedz, że ją zniszczył ale dzięki jego bratu wyszła na prostą i nie chce go już znać. Musimy zniechęcić go do kontaktowania z nimi, bo jeśli nie to prędzej czy później w końcu mu się to uda. Elijah ty może przypilnuj naszej siostry, żeby nie zrobiła żadnej głupoty, wszyscy wiemy, że ona lubi Verdasa i może popsuć mi szyki. A Ty Rebekah, proszę trzymaj się z daleka od hali. Nie chcemy przecież żadnych sporów.
-A Ty? A Ty co będziesz robił?! - Wybuchła dziewczyna. - Jak zwykle tylko wszystkich rozstawiasz po kątach! Sam rączek nie ubrudzisz pracą?
-Jak moja droga, muszę odnaleźć Sophie, bo bardzo może mi się przydać. - Uśmiechnął się do siostry.
-Klaus nie bądź głupi, po co Ci znowu ta dziewczyna i tak odwaliła za Ciebie w całym życiu mnóstwo roboty.
-Siostrzyczko, moja maleńka siostrzyczko. - Pokiwał głową najstarszy z rodzeństwa. - Ona jeszcze nie jedno będzie musiała zrobić dla mnie za to, że jest kim jest. Ale myślę, że ta propozycja spodoba się jej tak samo bardzo jak mi. - Posłał jej uśmiech. - W drogę. - Odwrócił się i odszedł kilka kroków, zatrzymał się i spojrzał na rodzeństwo. - Elijah wszystko zostawiam na twojej głowie, pilnuj ich. A zwłaszcza naszej małej siostrzyczki. Nie długo wrócę. Bywajcie. - Przemienił się w ogromnego ptaka, a chwilę później już nie został po nim żaden ślad.
-Idiota! - Krzyknęła Rebekah i poszła do swojego pokoju.

_____________________________________________________________
Jest 14 xD
Wplątałam naszych ukochanych pierwotnych z TVD i TO :)
Ale spokojnie, to tylko na kilka rozdziałów:)
Mam nadzieję, że nikomu nie będzie to przeszkadzać :)
Jak widzicie J w opałach xD
Zastanawiam się co z nim dalej, ale skoro V obiecała to co ja mogę :)
Ona lubi narozrabiać :)
Jak mijają wakacje? <3

Mam nadzieję, ze docenicie to, jak bardzo staram się nadrobić te wszystkie rozdziały których nie było :)

Dziękuję za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem <3
Naprawdę teraz wiem, że komuś się to podoba *,* 

Andzi xx

Sprawy organizacyjne ;
Informuję już teraz że ostatnie tygodnie sierpnia mogę znowu zawalić, ponieważ mój chłopak bierze wolne z pracy i razem z przyjaciółmi wyjeżdżamy na wakacje :) 
Informuję was już teraz ale dokładną datę podam kiedy sama będę ją znać :) 
Jeżeli chodzi o rozdziały od września będą pojawiać się w weekendy(w piątek, sobotę lub niedzielę) co drugi tydzień, a jeśli coś się zmieni to będę informować na bieżąco.
Dlaczego coś może ulec zmianie?
Idę od września do nowej szkoły, technikum ekonomistyczne, chcę oczywiście pokazać, że mi zależy, bo jak to mówią pierwsze wrażenie najważniejsze :) Dlatego chce się uczyć i wgl :) Odrabianie prac domowych, systematyczna nauka itd. Żeby mi się tak bardzo chciało jak teraz kiedy nie muszę tego jeszcze robić :D
Trochę zanudziłam xd zapraszam do komentowania, mam nadzieję, że podobają się wam te moje wypociny :)
Idę w końcu spać już taka późna godzina :)
Dobranoc :*  

poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 13~"Wspomnienia, to jedyna rzecz, która mi po nich została"




    Obudziłam się z uśmiechem na twarzy, od wielu dni, w końcu naprawdę mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Mam przy sobie ludzi, dzięki którym chcę naprawdę trwać na tym świecie tak długo jak to tylko jest możliwe, a będąc tym czym jestem to może być nawet wieczność.
    Siadam na łóżku i sięgam po zeszyt, który jest ze mną od paru dobrych lat. Niestety jestem niezdarna i kiedy go biorę wypada mi z ręki i szybuje na podłogę, otwierając się w locie. Wypada z niego zdjęcia przedstawiające mnie, mamę, tatę, Lucasa i Angie. Podnoszę obie rzeczy i wpatruję się w fotografię ze łzami w oczach. Czy naprawdę został mi już tylko Lucas?
Patrzę na stronę pamiętnika, na której przypadkowo się otworzył. Czytam.
'Drogi pamiętniku,
Hej :) Dzisiaj był naprawdę jeden z lepszych dni, przyjechała do nas Angie. Rozmawiałyśmy, uwielbiam ją, W piątkę poszliśmy na obiad. Jeden z tych dni, kiedy mogę normalnie dogadać się z rodzicami, bez kłótni, pretensji, żalów. Wiem, że te wszystkie złe chwile są spowodowane moim zachowaniem. Angie mówi, że mama w moim wieku też taka była, nawet gorsza bo zawalała szkołę i naukę, a ja jeszcze to potrafię. Mówi, że powinnam postarać się opanowywać trochę emocje, ma rację tylko, że ja nie potrafię. W takie dni jak dziś - dobre - myślę o tym jak ja się zachowuję i naprawdę żałuję, Chciałabym się zmienić, żeby ten okres "dojrzewania" już mnie nie dotyczył. Rozmawiam w dobre dni z rodzicami, obiecuję zmianę, poprawę. Ale następnego dnia znowu odpiepszam. Ehh..."takie życie nastolatki". Mimo wszystko bardzo kocham moją rodzinę. Wołają mnie na kolację, idę. Chcę jeszcze pobyć z Angie, zanim znowu pojedzie. PA'
    Rozpłakałam się na dobre. Czasem lubię tak powspominać, dzięki temu nigdy nie zapomnę o mojej wspaniałej rodzinie. Bo tak naprawdę wspomnienia to jedyna rzecz, która mi po nich została. Zamknęłam zeszyt i otworzyłam go ponownie na przypadkowej stronie.
'Pamiętniku, dzisiaj początek kolejnego roku szkolnego, a tym samym zmiana mnie. Zacznę już chodzić do szkoły, przestanę unikać przyjaciół, zacznę wierzyć w lepsze jutro, albo przynajmniej pokarzę innym, że tak właśnie jest, koniec użalania się innych nade mną. Będę się uśmiechać i powtarzać, że wszystko jest w porządku. Czas wyjść do ludzi.'
     Żałoba po rodzicach. Jeden z najgorszych okresów mojego życia.
Violetta ćpunka, na szczęście to życie mam już za sobą. Nigdy do tego nie wrócę, a jako wampir nałogi mi nie grożą. Patrzę na kolejny wpis i czytam.
'Drogi pamiętniku przeżyłam. Udało mi się. Powiedziałam że wszystko jest dobrze pewnie jakieś sto razy, ale przetrwałam. Kolejne dni będę już coraz łatwiejsze, przynajmniej mam taką nadzieję. Poznałam dzisiaj chłopaka, ma na imię Jayden, jest taki uroczy. Boję się tylko mu zaufać, mamo gdybyś tu była wszystko byłoby inaczej. Ja byłabym inna. Wszystko byłoby inne.'
    Poznałam Jaydena i od tamtej chwili moje życie kompletnie się zmieniło. Dzisiaj jego tu nie ma i nie mam zielonego pojęcia gdzie może być. Jay pojaw się tutaj na chwilę, dosłownie na moment. Wyjaśnij dlaczego Cię przy mnie nie ma. Proszę. Czy oczekuję tak wiele? Chcę tylko wiedzieć dlaczego odszedłeś. Mój wampiryzm nie może być powodem. Wiem, że w rzeczywistości jest jakiś inny. Jayden, zbyt dobrze Cię znam, żeby tego nie wiedzieć. Tylko jaki?
Czytam dalej, jak dowiedziałam się o wampirach, o tym, że Jay nim jest. O tym jak poznałam Leona i dowiedziałam się, że on również jest krwiopijcą. Przekręciłam kilka stron. Czytam.
'Wczoraj dowiedziałam się, że Angie jest chora. Nowotwór. Lekarze mówią, że nie zostało jej dużo czasu. Ona stara się być twarda, nie chce pokazywać tego, że się boi, a ja od wczorajszego dnia, a właściwie od chwili, w której wszystkiego się dowiedziałam, płaczę. Nie mogę znieść myśli, że ją stracę, że nas zostawi, że zostanę sama z Lucasem. To straszne. Dlaczego wszyscy mi umierają? Najpierw mama i tata, a teraz Angie. Co będzie dalej? Straciłam już tyle ludzi, nawet Jaydena. Odszedł w chwili, kiedy stałam się wampirem'
     Przekręciłam kilka stron, na których pisałam wyłącznie o chorobie cioci, o tym jak stara się być dzielna. Jak bardzo chce być twarda i robić, te rzeczy które robiła dotychczas ale się jej nie udaje. Przeczytałam tylko jeden wpis z jej choroby.
'Drogi pamiętniki, obudziło mnie dzisiaj głośne walnięcie. Przestraszona szybko zbiegłam na dół, gdzie znalazłam w kuchni Angie, siedziała na podłodze i płakała. Obok niej leżała patelnia. wokół były wszędzie jasne, kremowe plamy. Zapytałam cioci, czy wszystko w porządku, czy nic się jej nie jest. Rozpłakała się jeszcze bardziej. "Chciałam tylko zrobić naleśniki" wyszeptała do mnie, a później dodała kilka słów bez składu, ale szybko ją zrozumiałam. Mówiła o patelni i o rękach, że już nie potrafią. Kiedy skończyła mówić nadeszła kolejna fala łez. Podbiegłam do niej i sama płacząc przytuliłam ją. Nie wiedziałam co robić, pierwszy raz od kiedy zachorowała widziałam ją w takim stanie. Widzę jak umiera na moich oczach i wiem, że nie mogę nic z tym zrobić. Od dzisiejszego dnia już wszystko stanie się inne, Od tego dnia już nie Angie zajmuje się nami, tylko my zajmujemy się nią. Musimy z nią spędzać cały czas, bo dzisiaj jest tu, a jutro może być tam. Tak bardzo boję się tej chwili. Staram się nie płakać, ale mi nie wychodzi. Chciałam być mocna, a byłam niczym. Dlaczego akurat ona? Ciągle zadaje pytania, na które nie ma odpowiedzi, albo nie umiem ich znaleźć. Co będzie dalej? Przecież wszystko może się zdarzyć. W naszych życiorysach sytuacja zmienia się z minuty na minutę, bo wtedy naprawdę wiele się dzieje, chociaż niewiele robimy.'
     Zamknęłam zeszyt. Pamiętam ten dzień jakby zdarzył się wczoraj, a nawet dzisiaj. Wstałam z łóżka i podeszłam do regału z książkami, chwyciłam album i wróciłam na poprzednie miejsce. Siadłam i otworzyłam go. Oglądałam zdjęcia, naszej szczęśliwej rodziny, której już tak naprawdę nie ma. Wspomnienia, które najczęściej wracają do mnie we śnie, taka dziwna tęsknota do życia, którego już nie ma.
Zdjęcie Angie za czasów studiów, taka piękna. Zostawiła wszystko, żeby się nami zająć po śmierci rodziców, była cudowna. Była, ale już jej nie ma.
Mimo płaczu kiedy oglądałam te fotografie na mojej twarzy można było zauważyć uśmiech. Przeżyłam to wszystko i byłam szczęśliwa. Kiedy tak się siedziałam drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a w progu pojawił się szczęśliwy Leon, spojrzał na mnie, a jego zadowolenia znikło w mgnieniu oka.
-Viola moja, co się dzieje? - Usiadł obok mnie i przytulił mnie mocno, właśnie tego potrzebowałam.
-Dziękuję, że jesteś. - Wyszeptałam przez łzy.
-Zawsze będę.- Pocałował mnie w czoło i już nic nie mówił, dał mi się spokojnie wypłakać. Tak bardzo cieszę się, że go mam.

_______________________________________
No i jest.
Jeszcze raz przepraszam za ostatnią sytuację, wiem, zawaliłam.
Przez ten miesiąc postaram się wszystko nadrobić.
I teraz będę was o wszystkim informować.
Dziękuję, że jesteście i jeszcze raz bardzo przepraszam.

Andzi xx

niedziela, 3 lipca 2016

Przepraszam


Witam!

Ta notka powinna pojawić się parę tygodni temu, wiem.
Niestety trochę ostatnio moje życie się pokomplikowało, chyba nie chce żebym się zanudziła.
Trochę spraw spadło mi na głowę i nie potrafiłam sobie z nimi poradzić.
Ale wygląda na to, że moja psychika już wraca do normalności xD
A jutro rano pojawi się rozdział 13, także spokojnie nie mam zamiaru zostawić was z niedokończonym opowiadaniem, a wszystkie rozdziały nadrobię. 


Tak jak mówi tytuł najmocniej was przepraszam, że nikogo nie poinformowałam i tak po prostu zniknęłam bez słowa :( 
Dobranoc
Andzi xx