piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 3 ~„ Już wiem co go tak wzięło.”




Nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego w moim życiu musi być ktoś taki jak Leon. Staram się, próbuję żyć jak normalny człowiek, a on pojawia się tam gdzie nie ma dla niego miejsca i przypomina mi to kim jestem.
Żyję już 154 lata, a on większą część z tego zniszczył. Jak to jest możliwe, że mimo, iż nie robi nic złego tak bardzo boję się tego, że Violetta może go pokochać.
Wróciłem tu do Los Angeles po 40 latach tylko po to, żeby ją poznać bliżej. Od dnia wypadku nie mogę przestać o niej myśleć. Ciągle mam jej twarz przed oczami. Jest niczym anioł. Chcę być z nią, pragnę jej szczęścia, chcę aby była szczęśliwa ze mną, ona jest dla mnie furtką do prawdziwego ludzkiego życia. Gdybym miał ją niczego w życiu by mi nie brakowało.
Jestem półtorawiekowym wampirem i przez te lata nie mogłem być szczęśliwy, ponieważ mój brat niszczył mi życie. Zaczęło się to od chwili kiedy byliśmy jeszcze ludźmi. Pewna dziewczyna omotała nas, obaj się w niej zakochaliśmy. Przemieniła nas w te nadnaturalne istoty, a później zostawiła nas. Upozorowała swoją śmierć. Leon zakochał się  w niej bardziej niż się da, ona jednak kilka dni przed swoją ucieczką wyznała mu, że zakochała się we mnie. Mój brat był dla niej tyko zabawką. Leon znienawidził mnie za to. Jesteśmy braćmi, chociaż nie jest z nami idealnie, zawsze pomagamy sobie, a jeden za drugiego jest w stanie oddać swoje życie.
Rano jak zwykle wstałem, wziąłem prysznic, a kiedy szykowałem się na dzisiejsze zajęcia do mojego pokoju wszedł mój starszy brat.
-Siemka Jay.– Rzucił zadowolony.
-Czego chcesz? – Zapytałem go od razu.
-Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć? – Posłał mi ten swój irytujący uśmieszek.
-Kiedy wchodzisz do mojego pokoju o tej godzinie to jasne, że robisz to po coś. Zwykle o tej porze masz jeszcze panienkę, którą żywisz się, następnie uzdrawiasz i odsyłasz do jej dawnego życia. – Mówię teatralnie, a na zakończenie wywracam oczami i patrzę na niego z obrzydzeniem.
-Dobra może i masz rację. – Westchnął z uśmiechem. – Chodzi mi o tą dziewczynę, z którą wczoraj byłeś. – Spojrzałem na niego pytająco, nie ukazując mojego zdenerwowania. Nie, nie, nie. Błagam odczep się od Violetty. – To ta, którą uratowałem z rzeki kilka miesięcy temu?
-Tak Leon, to dokładnie ta sama. Przypominam, że Ci pomogłem.– Do czego on zmierza? Irytuje mnie ten człowiek.
-Tak, tak. To mało istotne. – Rzucił. – Wróciłeś do tego miejsca dla niej, prawda?
-Co Ciebie to obchodzi Leon? – Odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie. – Trzymaj się od niej z daleka, okey? Nie zbliżaj się do Violetty. – Powiedziałem.
-Uznam to za zachętę. – Uśmiechnął się. Aby nie walnąć go w tej jego irytujący pysk ubrałem się wampirzym tempem, wziąłem torbę i po chwili znalazłem się przed domem. Ciągle zastanawiałem się czego on od niej chce. Po co pytał o te rzeczy? Czy on da mi w końcu spokój?

*****

Połowa lekcji za mną, razem z moimi przyjaciółkami idziemy po lunch i wychodzimy na powietrze. Siadamy przy naszym stoliku jedząc wygrzewamy się na słońcu. Taka przerwa między lekcjami jest wspaniała. Kiedy siedzimy przychodzi do nas Jayden.
-Cześć dziewczyny. – Odzywa się. – Mogę się dosiąść?
-Jasne. – Odpowiadamy zgodnie. Chłopak usiadł miedzy mną i Fran.
-Jak mija dzień? – Pyta nas brunet.
-Dobrze, a Tobie? – Mówię.
-Też.
-Violetta mogłabyś mi dać sól? Nie wzięłam ze stołówki. – Odzywa się ciemnowłosa.
-Jasne. – Moja przyjaciółka wyciąga rękę i lekko trąca Jaydena, po czym wzdryga się tak, jakby przeszedł ją dreszcz. Chwyta szybko solniczkę i zabiera rękę.  O co chodzi?
-Dziękuję. – Mówi.

Ludmiła zwolniła się dzisiaj z dwóch lekcji, ponieważ miała wizytę u lekarza. Jej mama od małego wozi ją raz w miesiącu na wszelkie badania kontrolne. Wykorzystuję chwilę, kiedy razem z Francescą wracamy do domu i pytam ją co się stało dziś podczas lunch.
-Nie wiem o czym mówisz. – Patrzy przed siebie.
-Fran dlaczego coś przede mną ukrywasz? – Zawsze mówiłyśmy sobie wszystko, nie rozumiem dlaczego teraz się tak zachowuje.
-Naprawdę chcesz wiedzieć? – Pyta.
-Oczywiście.
-Dobrze. – Ciągnie mnie na ścieżkę w prawo, która prowadzi do parku. Kiedy tam docieramy siadamy razem na ławkę.
-Mów o co chodzi. – Ponaglam ją.
-Pamiętasz jak babcia mówiła mi ciągle, że nasza rodzina pochodzi z najsilniejszego rodu czarownic? – Przytaknęłam. Od dziecka mówiła nam o tym babcia Fran, Shanon, którą sama nazywałam babcią. Ale razem z włoszką zawsze myślałyśmy, że to tylko brednie. Często się z tego śmiałyśmy. – Chyba ma rację.
-Co? – Nie mogłam uwierzyć.
-Kiedy dotknęłam dzisiaj Jaydena poczułam śmierć. Przed oczami ukazał mi się dziwny znak, krew, kły, strach ludzi. – Mówiła cicho, jakby szeptem.
-Twierdzisz że jest… - Szukałam odpowiedniego słowa.
-Nie wiem czym jest, ale na pewno kimś nadnaturalnym. Boję się o Ciebie, Violu. – Wyznała.
-To jakieś szaleństwo. Porozmawiam z nim dzisiaj. Zobaczymy co mi powie. – Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i zaraz ruszyłyśmy w dalszą drogę do domu.

Nie mogłam usiedzieć w domu, ciągle męczyła mnie ta sprawa z Jayem. Co jeśli Francesca ma rację. Nie mogę zostawić tak tego. Założyłam kurtkę i udałam się do domu Verdasów.
Ogromna posesja, wielki dom. Podeszłam do drzwi i niepewnie zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt nie otwierał. Oparłam się lekko o drzwi, uchyliły się, więc weszłam do środka. Może to niegrzeczne, ale ciekawość wzięła górę. Szłam prosto do wielkiego salonu z kominkiem. Jejku jaki ten dom jest duży. Rozglądałam się dookoła z zaciekawieniem. Dom miał dość stare wnętrze, ale mimo to wszystko było naprawdę piękne. Usłyszałam kroki, obejrzałam się ale nikogo nie było. Stanęłam tak jak wcześniej, a przede mną znajdował się brat Jaydena.
-Przepraszam za wtargnięcie. Drzwi były otwarte. – Spojrzałam na nie, są zamknięte, to dziwne.
-Jesteś Violetta, ta z ogniska, koleżanka mojego brata. Jestem Leon, ale chyba powinnaś to pamiętać. Chodź, zapraszam. – Położył rękę na moich plecach zapraszając mnie w głąb salonu.
-Właściwie przyszłam do Jaydena. – Wyznałam.
-Domyśliłem się. Spokojnie, zaraz tu będzie. – Wydaje się być miły.
-Macie naprawdę piękny dom. – Powiedziałam rozglądając się po salonie. Spojrzał na mnie, po czym cudownie się uśmiechnął.
-Już wiem co go tak wzięło. – Wyznał. – Najwyższy czas, myślałem, że się nie podniesie po ostatniej. Że będzie już ciągle narzekającym bratem. Był zdruzgotany, długo nie mógł się pozbierać. – Mówił.
-Ostatniej? – Zdziwiłam się.
-Tak, dziewczynie, Sophie. – Dlaczego nic mi nie powiedział? – Ouu jeszcze nie poruszaliście tego tematu.
-Nie. – Rzuciłam krótko.
-Ups. – Zrobił zmieszaną minę. – Musiało w końcu wypłynąć. Może przemilczał, żebyś nie pomyślała, że szuka pocieszenia. Wiemy dobrze jak kończą się takie związki.– Próbował go usprawiedliwić ale przez te zdania mam w głowie jeszcze więcej pytań.
-Mówisz jakby wszystkie były skazane na niepowodzenie. – Rzuciłam bez zastanowienia.
-Jestem pesymistą. – Odparł. – Cześć Jayden. – Powiedział patrząc na mnie. Zdziwiona odwróciłam się i zobaczyłam za nami Jaya.
-Cześć, Violetta. – Spojrzał na brata. – Nie spodziewałem się tutaj Ciebie.
-Tak wiem, powinnam zadzwonić. A nie przychodzę tutaj bez żadnego uprzedzenia. – Zmieszałam się lekko.
-Nie wygłupiaj się, jesteś tu mile widziana. – Wtrącił się Leon, po czym uśmiechnął się do mnie. – Prawda? – Zwrócił się do brata. – Powinienem wyciągnąć rodzinne albumy. Albo filmy. – Mówił do mnie. – Ostrzegam, nie zawsze był takim ciachem. – Zaśmiał się, na co ja uśmiechnęłam się do niego.
-Dzięki, że wpadłaś Violu. – Odezwał się w końcu Jayden. Czy ja zrobiłam coś złego? – Miło Cię widzieć. – Zmieszałam się już całkiem. Nie widziałam go jeszcze takiego. Wydawało mi się, że rozzłościłam go przyjściem tu. Dlaczego?
-Amm, tak. Pójdę już. – Powiedziałam. – Miło było z Tobą porozmawiać. – Zwróciłam się do starszego brata. Podeszłam do chłopaka, do którego przyszłam porozmawiać.
-Jayden. – Nie zwrócił na mnie uwagi, ciągle patrzył na Leona. – Jayden. – Nie uzyskałam odpowiedzi. – Jayden. – Brawo, usłyszał. Przesunął się, a więc nasza rozmowa musi poczekać do jutra. Świetnie. Spojrzałam na niego i wyszłam z tego ogromnego domu nie odwracając się już.

*****

-Naprawdę jest świetna. – Powiedziałem do brata po chwili niezręcznej ciszy. – Za to ty wyglądasz okropnie, wiewiórkowa dieta Ci nie służy. – Zaśmiałem się lekko, może nie wyglądało ale szkoda było mi brata, mimo wszystko jesteśmy rodziną.
-Jak długo Violetta tu była? – Zignorował mnie.
-A co? Denerwujesz się tym? A może niepokoisz? Boisz się powtórki z przeszłości? Dlatego się bawisz w licealistę? – Postanowiłem się trochę podroczyć.
-W nic się nie bawię. – Mój braciszek się uniósł.
-Obaj wiemy, że będziesz najbliżej człowieka kiedy się nim… - Urwałem widząc złość w jego oczach.
-W co ty grasz Leon? – Zapytał.
-Może niedługo się dowiesz. – Uśmiechnąłem się do niego i ruszyłem na górę do swojego pokoju.

*****

Przez całą drogę do domu zastanawiałam się dlaczego potraktował mnie tak chłodno. Okey znam go krótko, ale myślałam że jest inny. Właściwie co ja sobie myślałam?  Że pójdę tam, wytłumaczy mi wszystko i będzie idealnie? Naiwna idiotka ze mnie.
Po powrocie do domu poszłam do kuchni, wlałam sobie soku i usiadłam przy stole.
-Ej co się stało? – Zapytała Angie wchodząc do kuchni.
-Daj spokój, chyba zarywa do mnie dlatego, że chce się pocieszyć po byłej dziewczynie. – Wyznałam.
-Nie przesadzasz? – Spojrzała na mnie.
-Angie nie wiem czy wchodzić w ten związek. – Załamałam się lekko.
-Znasz go kilka dni, daj mu trochę czasu, to uroczy chłopak. – Powiedziała.
-Tak masz rację. Zobaczymy jak to wszystko potoczy się dalej. – Zgodziłam się z nią. – Dziękuję Angie. – Przytuliłam ją, po czym odstawiłam już pustą szklankę do zmywarki i udałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic, po którym czułam się jakby to wszystko ze mnie spłynęło. Mimo, że czekała mnie jutro dość poważna rozmowa z Jaydenem. Wytarłam się, wysuszyłam włosy, założyłam piżamę  i poszłam do swojego pokoju. Od razu po przekroczeniu progu do mojego prywatnego królestwa usiadłam na łóżku i władowałam w sobie zwiększoną dawkę morfiny w żyłę. Dzięki temu przestałam zastanawiać się nad tymi wszystkimi pytaniami, które mnie męczyły. Wszystko poszło na drugi plan. Czułam wewnętrzny spokój, pustkę, położyłam się i chwilę później usnęłam.

___________________________________________________________
BAM xD
No i przed wami rozdział 3 :)
Nie przedłużając życzę wam miłej lektury :)


Andzi xx ;*

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 2 ~ „Wypierasz to.”





'Drogi pamiętniku przeżyłam. Udało mi się. Powiedziałam że wszystko jest dobrze pewnie jakieś sto razy, ale przetrwałam. Kolejne dni będę już coraz łatwiejsze, przynajmniej mam taką nadzieję. Poznałam dzisiaj chłopaka, ma na imię Jayden, jest taki uroczy. Boję się tylko mu zaufać, mamo gdybyś tu była wszystko byłoby inaczej. Ja byłabym inna. Wszystko byłoby inne.'
Zamknęłam zeszyt ze łzami w oczach. Tak bardzo ich potrzebuję, tak bardzo tęsknię za nimi. Chciałabym, żeby tu byli, naprawdę.
Moje melancholijne przemyślenia przerwał dzwonek. Spojrzałam na zegarek, hmm 21;30. Kto o tej prze mógłby do nas przyjść? Zeszłam na dół, a ponieważ Angie się kąpała, a Lucas jak zwykle słuchał muzyki na słuchawkach musiałam otworzyć drzwi. Jestem w samej koszulce, więc widać każdy ślad od żyletki oraz od igły na mojej lewej ręce. Schowałam ją za siebie, po czym otworzyłam drzwi. Nikogo tam nie było, o co chodzi? Może mam już jakieś omamy, słyszę coś czego tak naprawdę nie ma?
-Och Violka, co to ćpanie z Tobą robi? - Szepnęłam do siebie i wróciłam do pokoju. Ułożyłam się do łóżka, wstrzyknęłam sobie dawkę morfiny, która uśpiła mnie jak matka swoje małe dziecko. Tak dobrze się śpi, kiedy majka otula cię do snu w swoich ramionach. Wtedy nie ma żadnych zmartwień, problemów, a bezsenność nie istnieje, wszystko jest lepsze.
Ranek jak zawsze taki sam. Majka, ogarnięcie twarzy, śniadanie, którego z dnia na dzień jem coraz mniej, później znowu majka, ogarnięcie twarzy i do szkoły. Czyżby upragniona stabilizacja?
W drodze do szkoły spotkałam Jaydena, zastanawiał się czy skręcić w lewo, czy w prawo. Trochę to śmieszne, ale zrozumiałe, w końcu jest tu nowy. Powiedziałam mu, gdzie iść i zaproponowałam, że do liceum możemy chodzić razem. Wymieniliśmy się numerami i okazało się, że przechodzi obok mojego domu, więc dobrze się składa. Kiedy tak szliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Już dawno nie przeżyłam tego, już dawno nie uśmiechałam się tak długo i z tak błahych powodów.
-Długo tu mieszkasz? - Pyta.
-Od dziecka. - Zaśmiałam się. - A Ty na ile tu zostajesz?
-Wiesz to nie do końca zależy ode mnie. - Odparł.
-Rozumiem, rodzice. - Powiedziałam.
-Niezupełnie. - Nie rozumiałam. - Przyjechałem tu z bratem, nie z rodzicami. Rodzice nie żyją. Już dość długo. - Wyznał.
-Przykro mi. - Wiem jak to jest, naprawdę mu współczuję. Skoro zmarli dawno pewnie był bardzo młody. Musiał to przeżywać gorzej niż ja.
-Razem z Leonem dajemy radę. – Spojrzałam pytająco. – Leon to mój brat, może kiedyś go poznasz. – Wyjaśnił widząc moje spojrzenie.
-Dobrze, możecie zawsze liczyć na mnie, Lucasa i moją ciocię. Gdyby coś, to nie krępujcie się.
-Ciocia? - Zapytał. Fuck! Miałam mu nie mówić. No ale trudno, czuję, że mogę mu ufać, naprawdę.
-Tak, nasi rodzice nie żyją od 6 miesięcy. – Spuściłam głowę.
-Przykro mi, naprawdę. To jeszcze dla Ciebie świeża rana, ale mogę zapytać co się stało? – Mówił ze skruchą.
-Przestań. Nie zniosę jak jeszcze chociaż jedna osoba mi powie, że jest jej przykro, że mi współczuje. Naprawdę jest już dobrze. Przetrwałam to. To był wypadek, jechałam z nimi samochodem, spadliśmy z mostu. Nie wiadomo w jaki sposób przeżyłam, to cud. – Wyznałam.
-Wypierasz to. – Oznajmił.
-Słucham? – Zapytałam.
-Wypierasz ból, tęsknotę, wypierasz to, że Ci ich brakuje. Albo po prostu zakładasz maskę, udajesz, że jest dobrze, prawda? Tak naprawdę rozpierdala Cię od środka. Ten uśmiech jest na pozór, chcesz oszukać wszystkich dookoła. – Zatrzymał się i chwycił mnie za ramiona. – Przede mną nie musisz kłamać Violu. Naprawdę, nie chce tego fałszywego uśmiechu. Chociaż jest śliczny, nie chce go. Wolałbym, żebyś w końcu wyrzuciła to z siebie. Rozumiesz? – Po moim policzku popłynęła łza. Nie, nie, nie możesz. Do cholery! Nie możesz płakać. Znasz go dopiero drugi dzień. Nie, nie, nie. Spojrzałam na niego. Te oczy, teraz to widzę. Gdzieś go już kiedyś widziałam. Łzy płyną po policzku, a ja patrzę w te oczy i zastanawiam się, gdzie? Gdzie go widziałam? Przytulił mnie. W jego ramionach jest mi dobrze, czuję się bezpiecznie. Chce tu już zostać, w tym miejscu nic mi już nie grozi, czuję jakbym już w nich kiedyś była, ale jak to możliwe? Koniec rozmyślań, nie możemy tak stać w nieskończoność, chociaż byłoby wtedy cudownie. Odsunęłam się.
-Przepraszam. – Szepnęłam. – Chodźmy. – Powiedziałam głośniej. Jeszcze raz spojrzałam, w te oczy. Po czym odwróciłam się i udałam się dalej do szkoły. Po chwili Jayden był obok mnie. Szliśmy w ciszy, w którymś momencie poczułam jak łapie mnie za rękę. Spojrzałam na niego, on na mnie.
-Wszystko będzie dobrze, uwierz. – Szepnął, a po kilku sekundach puścił moją dłoń. Nie, nie, nie, było tak cudownie. Nie wiem o co chodzi, ale jest w nim coś co mnie do niego przyciąga.
Po wejściu do szkoły rozeszliśmy się w swoje strony. On do pokoju nauczycielskiego, ja do Lu i Fran.
-Hej. – Rzuciłam, kiedy do nich podeszłam.
-Weszłaś do szkoły z tym nowym, dlaczego? – Zaczęła zadawać pytania Lu, jak zawsze chce wiedzieć wszystko.
-To zabawne, spotkałam go jak szłam. Zastanawiał się w którą drogę skręcić. – Zaśmiałam się sztucznie.
-Ale jakie jest z niego ciacho, widzisz? Myślę, że ty mu się podobasz. – Odparła blondynka, na co Francesca zaczęła się śmiać. – A w sumie, przecież podobasz się każdemu w tej szkole, a nawet w mieście.
-Przestań gadać głupoty i lepiej chodźmy na lekcje. – Powiedziałam na co dziewczyny przytaknęły i śmiejąc się poszłyśmy na angielski.
W trakcie zajęć widziałam Jaydena kilka razy na korytarzu, ale kiedy widziałam, że chciał podejść w moją stronę posyłałam mu przepraszający uśmiech i odchodziłam. Otworzyłam się rano przed nim i ten fakt ogromnie mnie przeraża.
Kiedy skończyły się lekcje razem z dziewczynami wracałam do domu. Umówiłyśmy się dzisiaj na ognisku koło jeziora. Zastanawiam się czy wziąć ze sobą Jaydena. Napisać do niego i zapytać? Czy to dobry pomysł? W ogóle powinnam iść, a jak nie wytrzymam tam długo bez ćpania? Co wtedy? Nie wiem. Wiem jedno, miałam zacząć wychodzić do ludzi. Więc koniec zastanawiania. Idziemy i kropka. 
Do Jayden Verdas
Hej. Co powiesz na ognisko? Dziś wieczorem nad jeziorem.
V. xx
Od Jayden Verdas
Jasne. Przyjdę po Ciebie o 18. Pasuje?
Do Jayden
Idealnie :)
Zmieniłam nazwę, będę pamiętać, który Jayden. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Co się z Tobą dzieje Violka?!
Równo o 18 usłyszałam dzwonek do drzwi. Założyłam skórzaną kurtkę i zeszłam na dół. Angie już zdążyła otworzyć drzwi.
-Hej. – Powiedziałam podchodząc do cioci. – Angie to jest Jayden, Jayden to jest moja ciocia Angie.
-Miło panią poznać. – Uśmiechnął się.
-Mów mi po imieniu. – Rzuciła siostra mojej mamy.
-Dobrze Angie. Idziemy Violu? – Odezwał się do mnie.
-Tak. – Wyszłam za drzwi. – Pa. – Rzuciłam do cioci i poszłam się dobrze bawić. Przynajmniej taki mam plan.
Na miejscu lał się alkohol, ludzie bawili się, tańczyli, śpiewali. Niektórzy już byli tak upojeni, że nie było z nimi kontaktu. Fran razem z Marco, z którym jest w szczęśliwym związku od prawie 2 lat oraz Lu z Federico siedzieli na ławkach i pili naszą ulubioną wódkę. Fede i Ludmi są razem od niedawna. Ale tworzą naprawdę świetną parą, a co najważniejsze blondynka jest z nim szczęśliwa.
-No hej. W końcu jesteście. Myślałam, że się już rozmyśliłaś. – Odezwała się jak zwykle pierwsza Ludmiła.
-Spokojnie. Jestem. – Przysiedliśmy się do nich i zaczęliśmy pić, rozmawiać, bawić się wygłupiać jak za dawnych czasów.
Niedaleko nas za starym domkiem siedział Luca ze swoimi znajomymi. Źle mi było z tym, że on w wieku 15-stu lat wpiepsza się w takie środowisko. Ale sama nie jestem lepsza. Jeszcze przed samym wyjściem musiałam wejść w kanał bo bym nie wytrzymała.
Kiedy siedzieliśmy i wspólnie spędzaliśmy czas, podszedł do nas chłopak. Na oko starszy od nas jakieś trzy może nawet cztery lata. Swoją urodą przypominał nieco Jaydena. Może nawet był od niego przystojniejszy.
-O Leon. Cześć. – Odezwał się mój dzisiejszy towarzysz w stronę nieznajomego. Każdy spojrzał na niego zdziwiony. Chwila, już wiem. Przecież to jego brat, o którym mówił mi dzisiaj w drodze do szkoły. Są do siebie podobni.
-Siemka. Może tak przedstawiłbyś mi swoich nowych znajomych? – Zapytał Jaya.
-Aa tak. To jest Ludmiła, obok niej Federico. Dalej Francesca i Marco. A to jest Violetta. A wy poznajcie mojego brata Leona. – Chłopak był wyraźnie zdenerwowany pojawieniem się starszego brata. Zastanawiałam się dlaczego. Może zapytam się go w drodze powrotnej. Może..
-Dobra nie będę przeszkadzał wam tutaj, dość nie dobrze zareagowałeś na moje przyjście. – Poklepał brata po ramieniu. – Idę poszukać jakiegoś dobrego trunku. Dziewczyny też są tu niezłe więc na razie. – Nie czekał aż ktokolwiek mu odpowie. Odwrócił się i po chwili zniknął w tłumie
-Przepraszam za niego. – Odezwał się speszony Jayden.
-Nic się przecież nie stało. – Powiedziała Fran i za chwilę wróciliśmy do poprzednich czynności.
I tak minął dzień. W sumie nie było idealnie, ale spędziłam trochę czas tak jak kiedyś.
Poznałam przez ostatnie dni dwóch chłopaków. Jayden, uroczy, miły, troskliwy. I Leon, chłopak, o którym nie potrafię zapomnieć. Te piękne zielone oczy tkwią w mojej pamięci. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest.
Z tym młodszym mam coraz lepsze kontakty, ciągle piszemy smsy. Dzięki niemu mam ochotę na wyjście do ludzi, na zabawę, jest idealny, zawsze potrzebowałam kogoś kto sprawi, że będę szczęśliwa. Kiedy z nim jestem wszystko wydaje się prostsze. Nie chce go stracić, naprawdę. Przez tak krótki okres stał się dla mnie naprawdę ważną osobą, to wydaje się dość dziwne i niezrozumiałe, ale tak właśnie jest.

___________________________________________

Tak oto mamy dwójeczkę :)
Widzę że nie wszystkim się chyba do końca podoba wątek z ćpunką Violettą :) Spokojnie może coś z tym się niedługo wydarzy xD Ale nic nie zdradzam :)
Jak widzicie już wprowadziłam Leona :)
Zasmuciłam się trochę tym, że pod prologiem było 9 waszych komentarzy (za które bardzo, bardzo, bardzo dziękuję), no ale już pod rozdziałem pierwszym jest ich tylko 7 :/
Myślałam, że powinno być raczej tak, że z każdym rozdziałem będzie ich więcej, bądź tyle samo, ale nie sądziłam, że mniej :(
No ale cóż :)
Nie zanudzam was dłużej :) Miłej lektury ;*
papa xx

Andzii xx ;*