Późną nocą albo wczesnym rankiem - zależy jak dla kogo - razem z Leonem poszliśmy coś zjeść. Raz w miesiącu, kiedy nudzi nam się krew z woreczków, idziemy na most 'Tristey'. Ten sam, na którym miałam wypadek z rodzicami. Kładziemy się na środku drogi i czekamy na jakikolwiek jadący samochód. Kiedy tak leżymy, zazwyczaj rozmawiamy, o wszystkim, i o niczym. Zazwyczaj są to miłe rozmowy, o nas, o przyszłości, ale tym razem Leon tylko patrzył obojętnie w gwiazdy i nie miał zamiaru odezwać się słowem. Co jeśli myśli o Sophie? Pojawiła się w jego życiu tak nagle. Wiem, że ją kochał. A może nadal tak jest? A może jestem przewrażliwiona? Może Leon po prstu myśli o Jayu, może się martwi o niego tak samo bardzo jak ja?
-Skarbie. - Zaczęłam. - O czym tak myślisz?
-Chodzi o to, że nie chce narażać was wszystkich na to, co rodzina pierwotnych dla nas przygotowała. Boję się o Ciebie, Violu.- Wyznał, na co ja przysunęłam się do niego i chwyciłam słoją dłonią jego dłoń.
-Spokojnie skarbie. Nic się nie stanie.- Odparłam.
-A jeśli tu chodzi o Ciebie? A Jay jest tylko przynętą. Wiedzą, że będziesz chciała go uratować. Twoja aura przyciąga wszystkie stworzenia nadnaturalne. A Twoja krew, jest równie cenna jako krew ludzki i wampirza. Jestem prawie pewien, że Klaus chcę ją wykorzystać. Tylko nie mam pojęcia do czego. Jako wampir, będziesz się ciągle odnawiać. Więc Twoja krew będzie nieskończona. - Popatrzył na mnie smutno. - Nie chcę, żeby Cię zabrał nie wiadomo gdzie. Nie chcę Cię stracić.
-Posłuchaj. Niezależnie od tego co się wydarzy, damy radę. RAZEM. I - pokazałam na gwiazdy. - pamiętaj, że zawsze, gdziekolwiek będę, zawsze - powtórzyłam. - będziemy patrzeć na to samo niebo. I za każdym razem, kiedy będziesz oglądał te gwiazdy, ja będę mówić do Ciebie: kocham Cię. Bo nie ma na świecie więzi silniejszej niż łączy nas dwoje Leon. Mamy miłość tak nieskończoną, jakiej nikt nie ma. Zawsze odnajdziemy drogę do siebie. Pamiętaj o tym.
-Jesteś wspaniała. - Szepnął.
-Wiem. - Uśmiechnęłam się i chwilę później usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód. - Zaczynamy? - Zapytałam, no co Verdas kiwnął twierdząco głową i w mgnieniu oka, dzięki wampirzej szybkości ukrył się w krzakach. Ja położyłam się tak, aby wyglądać na nieprzytomną. Śniadanie czas zacząć. Nasłuchuję wszystkiego dokładnie, ponieważ leżę tyłem do samochodu. Pojazd znajduję się coraz bliżej. Widzę światło, a szybkość auta znacznie się zmniejsza. Chwilę później pojazd się zatrzymuje, a silnik zostaje wyłączony pod wpływem odcięcia dopływu paliwa przez przekręcenie kluczyka w stacyjce. Trzask drzwi i głos, pytający czy wszystko w porządku, kroki Leona, szybko wyciszam poczucie winy i współczucie dla tego człowieka. Wstaję z drogi, odwracam się i uśmiecham. Patrzę na naszą zdobycz i robię się coraz bardziej głodna, moje kły się wydłużają. Nie panuję nad sobą dłużej, wbijam kły w tętnicę. Krew wlewa się do mojego gardła. Ja z jednej strony, Leon z drugiej. Uwielbiam smak świeżej, ciepłej krwi.
-Skarbie. - Zaczęłam. - O czym tak myślisz?
-Chodzi o to, że nie chce narażać was wszystkich na to, co rodzina pierwotnych dla nas przygotowała. Boję się o Ciebie, Violu.- Wyznał, na co ja przysunęłam się do niego i chwyciłam słoją dłonią jego dłoń.
-Spokojnie skarbie. Nic się nie stanie.- Odparłam.
-A jeśli tu chodzi o Ciebie? A Jay jest tylko przynętą. Wiedzą, że będziesz chciała go uratować. Twoja aura przyciąga wszystkie stworzenia nadnaturalne. A Twoja krew, jest równie cenna jako krew ludzki i wampirza. Jestem prawie pewien, że Klaus chcę ją wykorzystać. Tylko nie mam pojęcia do czego. Jako wampir, będziesz się ciągle odnawiać. Więc Twoja krew będzie nieskończona. - Popatrzył na mnie smutno. - Nie chcę, żeby Cię zabrał nie wiadomo gdzie. Nie chcę Cię stracić.
-Posłuchaj. Niezależnie od tego co się wydarzy, damy radę. RAZEM. I - pokazałam na gwiazdy. - pamiętaj, że zawsze, gdziekolwiek będę, zawsze - powtórzyłam. - będziemy patrzeć na to samo niebo. I za każdym razem, kiedy będziesz oglądał te gwiazdy, ja będę mówić do Ciebie: kocham Cię. Bo nie ma na świecie więzi silniejszej niż łączy nas dwoje Leon. Mamy miłość tak nieskończoną, jakiej nikt nie ma. Zawsze odnajdziemy drogę do siebie. Pamiętaj o tym.
-Jesteś wspaniała. - Szepnął.
-Wiem. - Uśmiechnęłam się i chwilę później usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód. - Zaczynamy? - Zapytałam, no co Verdas kiwnął twierdząco głową i w mgnieniu oka, dzięki wampirzej szybkości ukrył się w krzakach. Ja położyłam się tak, aby wyglądać na nieprzytomną. Śniadanie czas zacząć. Nasłuchuję wszystkiego dokładnie, ponieważ leżę tyłem do samochodu. Pojazd znajduję się coraz bliżej. Widzę światło, a szybkość auta znacznie się zmniejsza. Chwilę później pojazd się zatrzymuje, a silnik zostaje wyłączony pod wpływem odcięcia dopływu paliwa przez przekręcenie kluczyka w stacyjce. Trzask drzwi i głos, pytający czy wszystko w porządku, kroki Leona, szybko wyciszam poczucie winy i współczucie dla tego człowieka. Wstaję z drogi, odwracam się i uśmiecham. Patrzę na naszą zdobycz i robię się coraz bardziej głodna, moje kły się wydłużają. Nie panuję nad sobą dłużej, wbijam kły w tętnicę. Krew wlewa się do mojego gardła. Ja z jednej strony, Leon z drugiej. Uwielbiam smak świeżej, ciepłej krwi.
Siedzimy w samochodzie, ja, Leon, Ludmiła, Francesca i Diego. Nie wiem jakim cudem chłopak znalazł się z nami, ale dobrze jest mieć go przy sobie. Sytuacja z nami było nieco skomplikowana, ale teraz jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Jednak chyba on jest jedyny z moich bliskich przyjaciół niepoinformowany o tym kim się stałam. Boję się mu powiedzieć, bo wiem, że jest osobą, która nie pojmuje takich rzeczy i woli świat takim jaki jest. A co najważniejsze kocha je, boję się, że taka informacja może go zniszczyć.
-Daleko jeszcze?- Pyta Leona mój przyjaciel.
-Daleko jeszcze?- Pyta Leona mój przyjaciel.
-Nie wiem. - Odpowiada Verdas, a każdy z nas patrzy na niego zdziwionym wzrokiem.
-Mówiłeś, że znasz drogę. - Irytuje się blondynka.
-Znam. - Wdycha chłopak. - Ale nie umiem określić jak daleko jesteśmy. - Spogląda na niego pytająco. - Taka sztuczka pierwotnych, możesz wiedzieć, gdzie się udać ale nie możesz wytłumaczyć tego innym. - Wyjaśnia. Lu spojrzała na niego jak na kogoś z innej planety. Wszystkie te wiadomości były dla nich czymś czego nie da się zrozumieć. - Skomplikowane. - Rzucił na zakończenie, na co dziewczyna westchnęła.
- Ten wasz świat - zrobiła cudzysłów do ostatniego słowa. - jest pokręcony. - Oznajmiła.
-Blondi, nie masz zajęcia? Jeżeli chcesz mogę się zatrzymać, wysiądziesz i będziesz szła za samochodem. Może nie będzie Ci się przynajmniej nudzić. - Chłopak wyraźnie zdenerwował się na moją przyjaciółkę.
-Leon. - Upomniałam go.
-Co? - Burknął i spojrzał w moją stronę. - Ja wcale nie żartuję. - Zakończył, a w samochodzie zapadła głucha cisza. Verdas uśmiechnął się do siebie triumfalnie i byłam przekonana, że w myślach powiedział sobie 'Jeden dla Leona, zero dla reszty'.
-Mówiłeś, że znasz drogę. - Irytuje się blondynka.
-Znam. - Wdycha chłopak. - Ale nie umiem określić jak daleko jesteśmy. - Spogląda na niego pytająco. - Taka sztuczka pierwotnych, możesz wiedzieć, gdzie się udać ale nie możesz wytłumaczyć tego innym. - Wyjaśnia. Lu spojrzała na niego jak na kogoś z innej planety. Wszystkie te wiadomości były dla nich czymś czego nie da się zrozumieć. - Skomplikowane. - Rzucił na zakończenie, na co dziewczyna westchnęła.
- Ten wasz świat - zrobiła cudzysłów do ostatniego słowa. - jest pokręcony. - Oznajmiła.
-Blondi, nie masz zajęcia? Jeżeli chcesz mogę się zatrzymać, wysiądziesz i będziesz szła za samochodem. Może nie będzie Ci się przynajmniej nudzić. - Chłopak wyraźnie zdenerwował się na moją przyjaciółkę.
-Leon. - Upomniałam go.
-Co? - Burknął i spojrzał w moją stronę. - Ja wcale nie żartuję. - Zakończył, a w samochodzie zapadła głucha cisza. Verdas uśmiechnął się do siebie triumfalnie i byłam przekonana, że w myślach powiedział sobie 'Jeden dla Leona, zero dla reszty'.
Po kilku godzinach jazdy Leon niespodziewanie skręcił, byliśmy w małej miejscowości, dookoła były łąki, lasy i pola. Wjechaliśmy na teren porośnięty trawą. W połowie niej zaczęła robić się straszna mgła przez którą nie było nic widać, powiało chłodem, poczułam jak na moich ręką pojawia się gęsia skórka. Chłopak zatrzymał pojazd.
-No to wysiadamy. - Oznajmił.
-Co? - Wypaliła Ludmiła. - Chyba sobie żartujesz.
-Jeśli chcesz, poczekaj w samochodzie, mówiłem od razu, że to będzie długa drogę, ciężka i okropna. Dlatego kazałem wam zostać. - Powiedział spokojnie Verdas i wysiadł z samochodu, zrobiłam do samo. Zaraz po mnie wysiadła reszta.
-Idziemy. - Oznajmili chórkiem.
-Trzymajcie się nas. - Kiwnął na mnie głową. - I módlcie się, żeby wyjść z tego cało. - Przestraszył ich specjalnie Leon. - Wchodzimy. - Weszliśmy w mgłę. Razem trzymaliśmy się za ręce. Prowadził Verdas. Po kilkudziesięciu minutach marszu mgła skończyła się i naszym oczom ukazały się tyłu ogromnej posiadłości. Razem z Leonem odruchowo wysłaliśmy falę dźwiękową w przestrzeń, aby wyczuć obecność innych wampirów. Odebraliśmy kilka sygnałów z pomieszczeń. Leon przesłał myśl do Jaydena, jednak nie otrzymał odpowiedzi. - Zostańcie tu. - Rzucił i poszedł do przodu. Jak zwykle go nie posłuchałam i szłam za nim cichutko, prosto do wejścia na teren posiadłości. Poczułam Jaya. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nie zwracając uwagi na nic, podeszłam cicho do ogromnej hali. Z boku zauważyłam drzwi, podeszłam i złapałam za klamkę, zamknięte. Przecież to nie może być tak proste. Ale mam pewność, że młodszy Verdas jest w środku.
-No witam. - Usłyszałam za sobą. Przełknęłam ślinę i powoli odwróciłam się do głosu.
-Sophie. - Szepnęłam kiedy zobaczyłam ją stojącą z rękami na biodrach, z tym irytującym uśmiechem.
-Violu, jak miło Cię widzieć. Klaus się ucieszy. Niedługo wróci. - Rzuciła i spojrzała w stronę wielkiego domu, skąd szedł mężczyzna. Miał na oko dwadzieścia pięć lat. Jęknęłam w duchu.
-Przyszłaś trochę za wcześnie, no ale i tak przywitamy Cię jak najlepiej umiemy. - Oznajmił podchodząc do nas. - Mam na imię Elijah Blood. - Przedstawił się, ujął moją dłoń i ją ucałował. Co tu się kurwa dzieje? - Wejdziesz do środka? - Zapytał. Patrzyłam na niego nie rozumiejąc nic z całej sytuacji. Staliśmy tak w ciszy przez kilka chwil.
-Przyszłam tu po Jaydena i wiem, że tutaj jest. Nie wiem kim jesteś i w sumie mnie to nie obchodzi, ale masz go natychmiast wypuścić. Rozumiesz? - Wybuchnęłam.
-Elijah. - Usłyszałam znajomy głos, jak dobrze że tu jest.
-Leon. - Uśmiechnął się w stronę mojego chłopaka Blood. Podali sobie ręce. Już całkiem czułam się zmieszana.
-Dobra, już nie rozumiem nic z tej popieprzonej sytuacji! - Odezwałam się zdenerwowana.
-Spokojnie. - Posłał mi uśmiech chłopak, którego poznałam przed chwilą. - Bez nerwów. Jestem tym człowiekiem, który się trzyma wyznaczonych reguł. Przebyłaś pewnie szmat drogi, żeby tu dotrzeć. Może weźmiemy Jaydena i razem pójdziemy do środka się czegoś napić, porozmawiać, poczekać na Klausa, a kiedy wróci, obgadasz z nim wszystkie warunki wypuszczenia Jaya. Dobrze? - Pogubiłam się, ale przytaknęłam. - Świetnie, a więc poczekajcie, już po niego idę. - Otworzył drzwi bez najmniejszego problemu, wszedł do środka
-Co tutaj się dzieję. - Zapytałam mojego chłopaka.
-Klaus. - Przesłał mi w myślach. - Wszystko będzie dobrze dopóki on tutaj nie przybędzie. Musimy zabrać Jaya i spieprzać. - Spojrzałam na niego, ale nie odpowiedziałam mu. Po chwili w drzwiach hali ukazał się Elijah z Jaydenem. Widzę go, pierwszy raz po tak długim czasie, momentalnie pojawiają się w moich oczach łzy.
-Jay! - Rzucam mu się na szyję i przytulam go mocno.
-Violu, tak się cieszę, że Cię widzę. - Mówi w moje włosy. - Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam. Wiem, że zawaliłem, nie wiem jak tak mogłem.
-Nuda. - Przerywa mu Sophie. - Chodźcie się czegoś napić, nie mam ochoty stać tutaj.
-Tak chodźmy. - Uśmiechnął się do nas Elijah, spojrzałam na Leona a on przytaknął. Oderwałam się od Jaya i razem poszliśmy do ogromnego budynku, serce waliło mi jak szalone. Tak bardzo się boję. Wszyscy weszli do pomieszczenia oprócz mnie i Leona, niestety potrzebowaliśmy zaproszenia.
- Megan. - Krzyknęła dawna miłość Verdasów, a chwilę później przy drzwiach pojawiła się kobieta w stroju gosposi.
-Proszę wpuść tą parę do naszego domu. - Zwrócił się do niej Pierwszy wampir.
-Wejdźcie. - Powiedziała kobieta i odeszła, a my weszliśmy do środka. Siedliśmy przy dużym stole. - Czego się na bijecie?
-Bourbon. - Rzuciliśmy na równi z Leonem. Chłopak wrzucił po trzy kostki lodu do szklanki, i zalał to alkoholem z butelki.
-Proszę. - Podał nam napoje. - A teraz zostało nam czekać na mojego brata. Niebawem powinien zjawić w progu.
______________________________________________
-No to wysiadamy. - Oznajmił.
-Co? - Wypaliła Ludmiła. - Chyba sobie żartujesz.
-Jeśli chcesz, poczekaj w samochodzie, mówiłem od razu, że to będzie długa drogę, ciężka i okropna. Dlatego kazałem wam zostać. - Powiedział spokojnie Verdas i wysiadł z samochodu, zrobiłam do samo. Zaraz po mnie wysiadła reszta.
-Idziemy. - Oznajmili chórkiem.
-Trzymajcie się nas. - Kiwnął na mnie głową. - I módlcie się, żeby wyjść z tego cało. - Przestraszył ich specjalnie Leon. - Wchodzimy. - Weszliśmy w mgłę. Razem trzymaliśmy się za ręce. Prowadził Verdas. Po kilkudziesięciu minutach marszu mgła skończyła się i naszym oczom ukazały się tyłu ogromnej posiadłości. Razem z Leonem odruchowo wysłaliśmy falę dźwiękową w przestrzeń, aby wyczuć obecność innych wampirów. Odebraliśmy kilka sygnałów z pomieszczeń. Leon przesłał myśl do Jaydena, jednak nie otrzymał odpowiedzi. - Zostańcie tu. - Rzucił i poszedł do przodu. Jak zwykle go nie posłuchałam i szłam za nim cichutko, prosto do wejścia na teren posiadłości. Poczułam Jaya. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nie zwracając uwagi na nic, podeszłam cicho do ogromnej hali. Z boku zauważyłam drzwi, podeszłam i złapałam za klamkę, zamknięte. Przecież to nie może być tak proste. Ale mam pewność, że młodszy Verdas jest w środku.
-No witam. - Usłyszałam za sobą. Przełknęłam ślinę i powoli odwróciłam się do głosu.
-Sophie. - Szepnęłam kiedy zobaczyłam ją stojącą z rękami na biodrach, z tym irytującym uśmiechem.
-Violu, jak miło Cię widzieć. Klaus się ucieszy. Niedługo wróci. - Rzuciła i spojrzała w stronę wielkiego domu, skąd szedł mężczyzna. Miał na oko dwadzieścia pięć lat. Jęknęłam w duchu.
-Przyszłaś trochę za wcześnie, no ale i tak przywitamy Cię jak najlepiej umiemy. - Oznajmił podchodząc do nas. - Mam na imię Elijah Blood. - Przedstawił się, ujął moją dłoń i ją ucałował. Co tu się kurwa dzieje? - Wejdziesz do środka? - Zapytał. Patrzyłam na niego nie rozumiejąc nic z całej sytuacji. Staliśmy tak w ciszy przez kilka chwil.
-Przyszłam tu po Jaydena i wiem, że tutaj jest. Nie wiem kim jesteś i w sumie mnie to nie obchodzi, ale masz go natychmiast wypuścić. Rozumiesz? - Wybuchnęłam.
-Elijah. - Usłyszałam znajomy głos, jak dobrze że tu jest.
-Leon. - Uśmiechnął się w stronę mojego chłopaka Blood. Podali sobie ręce. Już całkiem czułam się zmieszana.
-Dobra, już nie rozumiem nic z tej popieprzonej sytuacji! - Odezwałam się zdenerwowana.
-Spokojnie. - Posłał mi uśmiech chłopak, którego poznałam przed chwilą. - Bez nerwów. Jestem tym człowiekiem, który się trzyma wyznaczonych reguł. Przebyłaś pewnie szmat drogi, żeby tu dotrzeć. Może weźmiemy Jaydena i razem pójdziemy do środka się czegoś napić, porozmawiać, poczekać na Klausa, a kiedy wróci, obgadasz z nim wszystkie warunki wypuszczenia Jaya. Dobrze? - Pogubiłam się, ale przytaknęłam. - Świetnie, a więc poczekajcie, już po niego idę. - Otworzył drzwi bez najmniejszego problemu, wszedł do środka
-Co tutaj się dzieję. - Zapytałam mojego chłopaka.
-Klaus. - Przesłał mi w myślach. - Wszystko będzie dobrze dopóki on tutaj nie przybędzie. Musimy zabrać Jaya i spieprzać. - Spojrzałam na niego, ale nie odpowiedziałam mu. Po chwili w drzwiach hali ukazał się Elijah z Jaydenem. Widzę go, pierwszy raz po tak długim czasie, momentalnie pojawiają się w moich oczach łzy.
-Jay! - Rzucam mu się na szyję i przytulam go mocno.
-Violu, tak się cieszę, że Cię widzę. - Mówi w moje włosy. - Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam. Wiem, że zawaliłem, nie wiem jak tak mogłem.
-Nuda. - Przerywa mu Sophie. - Chodźcie się czegoś napić, nie mam ochoty stać tutaj.
-Tak chodźmy. - Uśmiechnął się do nas Elijah, spojrzałam na Leona a on przytaknął. Oderwałam się od Jaya i razem poszliśmy do ogromnego budynku, serce waliło mi jak szalone. Tak bardzo się boję. Wszyscy weszli do pomieszczenia oprócz mnie i Leona, niestety potrzebowaliśmy zaproszenia.
- Megan. - Krzyknęła dawna miłość Verdasów, a chwilę później przy drzwiach pojawiła się kobieta w stroju gosposi.
-Proszę wpuść tą parę do naszego domu. - Zwrócił się do niej Pierwszy wampir.
-Wejdźcie. - Powiedziała kobieta i odeszła, a my weszliśmy do środka. Siedliśmy przy dużym stole. - Czego się na bijecie?
-Bourbon. - Rzuciliśmy na równi z Leonem. Chłopak wrzucił po trzy kostki lodu do szklanki, i zalał to alkoholem z butelki.
-Proszę. - Podał nam napoje. - A teraz zostało nam czekać na mojego brata. Niebawem powinien zjawić w progu.
______________________________________________
No to mamy 16 xd
Wyprzedziłam xd
Gdybyśmy szli normalnym tokiem dodawania ten rozdział pojawiłby się dopiero w piątek :D
Wyprzedziłam xd
Gdybyśmy szli normalnym tokiem dodawania ten rozdział pojawiłby się dopiero w piątek :D
Planuję jeszcze dodać do 18.08 rozdziały za sierpień, mam nadzieję, że mi się uda :)
Później tak jak już informowałam rozdziały dopiero we wrześniu :)
Mam nadzieję, że nowa szkoła i duża nauki nie pozbawi mnie tej chęci do pisania, która nawiedziła mnie ostatnio :)
Miłej nocy i do następnego :)
Później tak jak już informowałam rozdziały dopiero we wrześniu :)
Mam nadzieję, że nowa szkoła i duża nauki nie pozbawi mnie tej chęci do pisania, która nawiedziła mnie ostatnio :)
Miłej nocy i do następnego :)
Andzi xx
I jeszcze:
JEŚLI KTOŚ CHCIAŁBY ŻEBYM POD KAŻDYM ROZDZIAŁEM ZAJMOWAŁA MIEJSCE NA KOMENTARZ TEJ OSOBY TO PROSZĘ NAPISAĆ W KOMENTARZU :) <3
Dobranoc ♥ ♥ ♥
I jeszcze:
JEŚLI KTOŚ CHCIAŁBY ŻEBYM POD KAŻDYM ROZDZIAŁEM ZAJMOWAŁA MIEJSCE NA KOMENTARZ TEJ OSOBY TO PROSZĘ NAPISAĆ W KOMENTARZU :) <3
Dobranoc ♥ ♥ ♥