piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 5 ~ „Mój organizm potrzebuje tego gówna.”




Niedługo po tym byłam już w domu, siadłam na łóżku i jak najszybciej sięgnęłam po strzykawkę. Nie patrzyłam jaką ma zawartość. Bez zastanowienia wbiłam ją w żyłę i szybkim ruchem opróżniłam ją do swojego organizmu. Włożyłam pustą strzykawkę pod poduszkę.
-Violetta. – Usłyszałam jego głos, chciałam uciekać ale zatrzymał ręką drzwi. Wstrzymałam powietrze. – Nigdy bym Cię nie skrzywdził. – Powiedział. – Ze mną jesteś bezpieczna.
-A ataki zwierząt? – Zapytałam, po czym się odwróciłam.
-Sprawki Leona. – Wiedziałam, że mówi szczerze. Nie wiem jak i dlaczego ale to wiedziałam. – Jestem wampirem, ale nie piję ludzkiej krwi, on tak. Wszystko Ci wytłumaczę, tylko proszę nie mów nic nikomu.
-Jak możesz o to prosić? – Zapytałam go.
-Zrozum Violu ta wiedza jest groźna. – Mówił. – Możesz mnie znienawidzić, ale proszę żebyś mi zaufała.
-Odejdź. – Wyszeptałam. Zaczynałam czuć działanie morfiny, za bardzo, za dużo. – Proszę idź. – Musiałam coś wymyślić, aby mnie zostawił w tym momencie. – Jeżeli chcesz mnie chronić to odejdź. – Miałam łzy w oczach, nie chciałam tego naprawdę. Zaczęłam się do niego przywiązywać.
-Nigdy tego nie chciałem. – Widziałam w jego oczach ból. – Nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić Violetto. – Odwrócił się i zrobił krok do tyłu, a ja zaczynałam tracić świadomość, organizm dostał za mało bądź za dużo ćpania, teraz już sama nie wiem. W co ja się wjebałam? Osunęłam się po drzwiach. – Co się dzieje? – Odwrócił się i chwilę później był przy mnie.
-Muszę na łóżko. – Tak bardzo nie chciałam, żeby o tym wiedział. Posadził mnie na wcześniej wymieniony przedmiot, z pod poduszki wyjęłam strzykawkę a z pod łóżka morfinę. Przyglądał mi się uważnie. Napełniłam strzykawkę i podałam sobie zawartość.
-Co ty robisz?! – Krzyknął, a dalej film mi się urwał.

Sobota, w końcu. Obudziłam się przed południem, uwielbiam spać. Spałabym dłużej ale nie mogłam, mój organizm domagał się morfiny. Sięgnęłam po strzykawkę z zamkniętymi oczami, poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Otworzyłam oczy, co on tutaj robi? Pytałam siebie w myślach, ale dopiero po chwili przypomniałam sobie o wczorajszych wydarzeniach.
-Przepraszam za wczoraj. – Odezwałam się pierwsza, byłam trochę speszona. Wiedział, że ćpam, widział to wczoraj.
-Ja też. – Odparł. – Tego szukasz? – Zapytał pokazując mi strzykawkę. – Patrzyłam na niego zmieszana. – Ćpasz? – Nie odpowiedziałam. – Musisz coś z tym zrobić, nie możesz się w ten sposób wykańczać. Potrzebujesz odwyku.
-Nie. – Rzuciłam.
-Tak i nawet Ci go załatwiłem. – Odparł.
-Co? – Nie mogłam w to uwierzyć.
-Nie pozwolę, żeby to gówno Cię niszczyło. Zależy mi na Tobie. – Zależy mu na mnie? Nie mogę w to uwierzyć.
-Naprawdę? – Zapytałam go słabym głosem. Mój organizm naprawdę potrzebował tego w tej chwili. Chyba wczoraj przedobrzyłam, a teraz potrzebuję tego gówna więcej i więcej.
-Tak. – Odpowiedział. Uśmiechnęłam się, a moje oczy zaczęły się zamykać. – Co się dzieję? – Zapytał.
-Mój organizm potrzebuje tego gówna. – Wyszeptałam. Wziął mnie na ręce, a po chwili staliśmy przed szpitalem.
-Za chwilę wszystko będzie w porządku. – Szepnął, po czym pocałował mnie w czoło i wszedł do budynku.

W szpitalu zrobili mi odtrucie, byłam czysta. To dziwne uczucie. Nie pamiętałam go. Właśnie przypominam sobie jak to jest kiedy nie mam w sobie majki. Kiedy nie ciągnie mnie ona do następnej dawki. Jeżeli będę silna wyjdę ze ćpania i wszystko będzie tak jak kiedyś. Tylko jak ja mam do tego nie wrócić? Przecież to się stało częścią mojego życia. Za kilka godzin będę mogła stąd wyjść. Jayden siedzi przy mnie. Jest zły.
-Dlaczego? – Zapytał mnie.
-Nie rozumiem. – Odparłam zgodnie z prawdą.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że ćpasz? Nie wyglądałaś na taką, naprawdę. – Był chyba załamany.
-Przepraszam. – Szepnęłam.
-Patrzę na Ciebie teraz i nie wiem. Nie wiem co powiedzieć. Boli mnie to, tylko nie wiem dlaczego tak naprawdę. Znam Cię kilka dni, czuję jakbym znał Cię całe moje życie. -Wyznał.
-Chodź. – Siadłam i przytuliłam go do siebie. – Mi też na Tobie zależy.
-Mogę Cię o coś zapytać? – Odezwał się po chwili Jayden.
-Tak? – Oderwałam się od niego.
-Skąd wiedziałaś o tym.. – Urwał, rozejrzał się dookoła. – O tym czym jestem? – Zapytał niemal niesłyszalnie.
-Emm.. Francesca. – Odparłam.
-Czyli jest prawdziwą czarownicą z Salen? – Zapytał mnie.
-Co? – Byłam zdezorientowana. – Czyli to co mówiła Shanon to prawda?
-Mówiła wam o tym już wcześniej, tak?
-Tak, ale braliśmy to sobie zawsze na żarty. – Wyznałam. – Nigdy nie przypuszczałam, że jakieś nadnaturalne istoty żyją wśród nas.
-Ty jesteś jedną z nich. – Wybełkotał.
-Słucham? – Co? Nie rozumiem, jak to?
-Jesteś jednym z sobowtórów. – Patrzyłam na niego zdziwiona. – Kiedyś Ci wytłumaczę. Mam pomysł.
-Jaki? - On to potrafi zmienić temat.
-Zróbmy dzisiaj kolację, powiemy Fran o tym wszystkim. Wiem, że to byłoby dla Ciebie trudnym mieć sekret przed najlepszą przyjaciółką. – Jest taki kochany.
-Czytasz w myślach? – Zapytałam szczęśliwa.
-Naoglądałaś się za dużo Sagi Zmierzch. – Zaśmialiśmy się. Uwielbiam go, naprawdę.

Wieczorem szykowaliśmy u mnie kolację razem z Jaydenem i bawiliśmy się przy tym wspaniale. Zaprosiliśmy Fran oraz Ludmi. Blondynka ma przyjść na późniejszą godzinę, uznaliśmy, że o wszystkim powiemy jej nieco później.
Kiedy już wszystko było przygotowane usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, spojrzałam na zegarek, punktualnie. Jak nigdy. Razem z Jayem poszliśmy otworzyć.
Czekając na Ludmiłę powiedzieliśmy o wszystkim Fran. Na początku była zdezorientowana, ale wszystko dobrze zrozumiała. Zostało jeszcze o wszystkim powiedzieć Lu, ale z tym jeszcze trochę poczekamy. Niedługo po naszej rozmowie przyszła blondynka i zasiedliśmy razem do kolacji. Kiedy skończyliśmy jeść, zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiona poszłam otworzyć, przecież nikogo się nie spodziewałam. Otworzyłam drzwi, w których ujrzałam Leona.
-Hej. - Uśmiechnęłam się, nie rozumiejąc sytuacji.
-Hej Leon, chodź. - Pojawiła się przy mnie Ludmi. - Kiedy tu szłam spotkałam brata Jaydena. Pomyślałam, że należałoby się z nim lepiej zapoznać, mam nadzieję, że nie jesteś zła. W końcu to brat twojego Romeo. Dlaczego stoisz przed domem? Wejdź. - Mówiła blondyna. Jak zwykle buzia jej się nie zamykała.
-Wolałbym, aby właścicielka tego pięknego domu mnie zaprosiła, nie chciałbym się napraszać. - Odezwał się w końcu zielonooki chłopak.
-Wejdź. - Powiedziałam, Jayden mówił mi, że wampir może wejść do danego domu tylko po zaproszeniu przez właściciela. Czy to dobry pomysł zapraszać go? Przecież jest krwiopijczym wampirem.
-Dziękuję. - Odparł i wolno przełożył nogę przez próg, dostawił drugą i rozejrzał się.
-Tam, prosto, do jadalni. - Nakierowałam go i poszłam za nim oraz moją przyjaciółką do reszty. - Patrzcie kto wpadł. - Rzekłam stając obok krzesła Jaya, spojrzałam na niego znacząco, chociaż sama nie wiedziałam o co mi chodzi.
-Leon, co tu robisz? - Zapytał Jayden z uśmiechem.
-Tak wpadłem, Barbie mnie zaprosiła. - Spojrzał na Ludmiłę. Barbie? Okey. Nie wiedziałam jak się zachować.
-Jesteś głodny? - Zapytałam Leona.
-Nie dziękuję, niedawno jadłem. - Odpowiedział.
-Dobrze, może w takim razie chodźmy do salonu, włączymy jakiś film, zrobię popcorn. Co wy na to? -Zaproponowałam, a każdy się ze mną zgodził. Wszyscy ruszyli do pokoju, a chłopaki zostali.
-Po co tutaj przyszedłeś? - Zapytał Leona Jay.
-Tak sobie, z nudów. - Uśmiechnął się starszy z braci.
-Tak sobie, z nudów, to mogłeś iść do baru i poznać nową laskę. - Zdenerwował się młodszy Verdas.
-Ej chłopaki spokojnie, okey? - Wtrąciłam się. - Idźcie do reszty. Chociaż, Jayden, mógłbyś mi pomóc?
-Okey. - Leon poszedł do salonu.
-O co chodzi? - Szepnęłam do Jaya.
-Nie wiem, jak tu jest to lekko boję się, że coś się stanie. - Wyznał.
-Wszystko będzie okey, niedługo i tak wszyscy pójdą. - Próbowałam go pocieszyć.
-Ale zrozum, zaprosiłaś go, teraz może w każdej chwili wejść do tego domu, rozumiesz? - No tak, zapomniałam. Ale zielonooki nie wydaje się wcale taki zły. Chciałabym poznać go bliżej. Westchnęłam, wzięłam popcorn i razem poszliśmy do reszty.
Kiedy skończył się film rozmawialiśmy w salonie, o wszystkim i o niczym, ogólnie była fajna i luźna atmosfera. Nawinął się temat o wypadku moich rodziców, śmierci rodziców Verdasów oraz Sophie. W sumie dobrze nam się razem rozmawiało. Leon nie jest taki zły.
-Dobra idę zmywać naczynia. - Odezwałam się i wstałam.
-Może Ci pomogę? - Zapytał Jayden.
-Nie spokojnie, jest tego mało. Dam radę. - Powiedziałam i poszłam do kuchni, a po kilku minutach pojawił się w kuchni Leon.
-Jeszcze jedna. - Pokazał mi szklankę.
-O dzięki. - Odparłam, podał mi ją ale wypadła z mojej ręki. Jednak on szybko ją złapał, wiedziałam już o co w tym chodzi, wampirze tempo. Zastanawiam się czy starszy Verdas zdaje sobie sprawę z tego, że wiem czym jest. - Brawo. - Zaśmiałam się. Postanowiłam go zmylić i wzięłam od niego przedmiot.
-Lubię cię. - Wyznał chłopak. - Jesteś wesoła. Przy Tobie Jayden znów się uśmiecha. - O co mu chodzi? Zowu będzie mówił o Sophie? Może ja zacznę, może czegoś się o niej dowiem.
-Wcześniej mówiłeś mi o.. - Udałam, że zapomniałam już o niej. - Sophie. - Dokończyłam na co on przytaknął dając mi do zrozumienia, abym mówiła dalej. -Jak umarła?
-W pożarze. - Oznajmił.
-Kiedy? - Zapytałam. Wiem, ze Jay przeżył już półtora wieku, zastanawiam się kiedy Sophie żyła, ale od Leona raczej się tego nie dowiem.
-Mam wrażenie jakby to było wczoraj. - Wyznał, na co ja westchnęłam.
-Jaka była? - Musiałam zapytać, nie wytrzymałam.
-Piękna, podobna do Ciebie. - Mówił. - A czasem skomplikowana, samolubna, nie miła ale seksowna i uwodzicielska.
-Który z was spotykał się z nią pierwszy? - Zapytałam bez zastanowienia, na co on się zaśmiał.
-Domyśliłaś się. - Jest taki przystojny. - Spytaj Jaydena, jego odpowiedź będzie się różnić od mojej. - Nie odpowiedziałam. - Dobra idę do reszty, nie chce przeszkadzać. - Ruszył w stronę salonu.
-Przykro mi. - Wypaliłam, zatrzymał się i odwrócił. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Z powodu Sophie. Ty też ją straciłeś. - Patrzyliśmy na siebie nie odzywając się. Po chwili do kuchni weszła Francesca.
-Pomóc? - Przerwała niezręczną ciszę.
-Jasne. - Opowiedział Leon, a ja przytaknęłam. - Idę do Jaya i Ludmiły. - Rzucił chłopak i wyszedł, a my z Fran zajęłyśmy się sprzątaniem

_______________________________________________________
I oto już 5 :)
Nie wiem dlaczego nie komentujecie, ale trudno.
Ja was do tego zmuszać nie mogę :)
Życzę wszystkim miłego czytania ;*

Andzi xx ;*

3 komentarze:

  1. Super :D
    Leon jest fajny, nie wiem co Jayden do niego ma XD
    Oj tam, oj tam, to tylko wampir :D
    Francesca to czarownica XD
    Nie lubię Jaydena, wydaje się nudny i dziwny ;-;
    Ale Leon jest ciekawy XD
    Sophie nie umarła, to by było zbyt proste :p

    Jeśli mogłabym ci coś podpowiedzieć, to to, że mogłabyś trochę zmienić fabułę i nie robić dokładnie tak jak w TVD, bo wtedy wszystko jest przewidywalne :/

    Czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. Fenomenalne
    Wspaniałe
    Genialne
    Cudowne
    Ekstra
    Fajne
    Cudo
    Ok chyba wystarczy czekałam i się doczekałam .
    Ale chce Leonette . TAK wiem jestem NIECIERPLIWA . Choc jest już jej więcej ale nadal nie ma MOJEJ Leonetty cczekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  3. Perełka <3
    Leon wbija na kolacje
    Młodszy brat niezadowolony ^^
    Ja tam uwielbiam Leona w Twoim opowiadaniu i z niecierpliwością czekam na więcej scen z nim !!

    W dalszym ciągu jestem zaskoczona połączeniami Pamiętników Wampirów i Pamiętnika Narkomanki
    Ale jak na początek to wszystko wychodzi świetnie
    Z niecierpliwością czekam na nexta;*

    XOXO
    Madzia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, który daje mi motywacje do dalszego pisania ;)