piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 3 ~„ Już wiem co go tak wzięło.”




Nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego w moim życiu musi być ktoś taki jak Leon. Staram się, próbuję żyć jak normalny człowiek, a on pojawia się tam gdzie nie ma dla niego miejsca i przypomina mi to kim jestem.
Żyję już 154 lata, a on większą część z tego zniszczył. Jak to jest możliwe, że mimo, iż nie robi nic złego tak bardzo boję się tego, że Violetta może go pokochać.
Wróciłem tu do Los Angeles po 40 latach tylko po to, żeby ją poznać bliżej. Od dnia wypadku nie mogę przestać o niej myśleć. Ciągle mam jej twarz przed oczami. Jest niczym anioł. Chcę być z nią, pragnę jej szczęścia, chcę aby była szczęśliwa ze mną, ona jest dla mnie furtką do prawdziwego ludzkiego życia. Gdybym miał ją niczego w życiu by mi nie brakowało.
Jestem półtorawiekowym wampirem i przez te lata nie mogłem być szczęśliwy, ponieważ mój brat niszczył mi życie. Zaczęło się to od chwili kiedy byliśmy jeszcze ludźmi. Pewna dziewczyna omotała nas, obaj się w niej zakochaliśmy. Przemieniła nas w te nadnaturalne istoty, a później zostawiła nas. Upozorowała swoją śmierć. Leon zakochał się  w niej bardziej niż się da, ona jednak kilka dni przed swoją ucieczką wyznała mu, że zakochała się we mnie. Mój brat był dla niej tyko zabawką. Leon znienawidził mnie za to. Jesteśmy braćmi, chociaż nie jest z nami idealnie, zawsze pomagamy sobie, a jeden za drugiego jest w stanie oddać swoje życie.
Rano jak zwykle wstałem, wziąłem prysznic, a kiedy szykowałem się na dzisiejsze zajęcia do mojego pokoju wszedł mój starszy brat.
-Siemka Jay.– Rzucił zadowolony.
-Czego chcesz? – Zapytałem go od razu.
-Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć? – Posłał mi ten swój irytujący uśmieszek.
-Kiedy wchodzisz do mojego pokoju o tej godzinie to jasne, że robisz to po coś. Zwykle o tej porze masz jeszcze panienkę, którą żywisz się, następnie uzdrawiasz i odsyłasz do jej dawnego życia. – Mówię teatralnie, a na zakończenie wywracam oczami i patrzę na niego z obrzydzeniem.
-Dobra może i masz rację. – Westchnął z uśmiechem. – Chodzi mi o tą dziewczynę, z którą wczoraj byłeś. – Spojrzałem na niego pytająco, nie ukazując mojego zdenerwowania. Nie, nie, nie. Błagam odczep się od Violetty. – To ta, którą uratowałem z rzeki kilka miesięcy temu?
-Tak Leon, to dokładnie ta sama. Przypominam, że Ci pomogłem.– Do czego on zmierza? Irytuje mnie ten człowiek.
-Tak, tak. To mało istotne. – Rzucił. – Wróciłeś do tego miejsca dla niej, prawda?
-Co Ciebie to obchodzi Leon? – Odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie. – Trzymaj się od niej z daleka, okey? Nie zbliżaj się do Violetty. – Powiedziałem.
-Uznam to za zachętę. – Uśmiechnął się. Aby nie walnąć go w tej jego irytujący pysk ubrałem się wampirzym tempem, wziąłem torbę i po chwili znalazłem się przed domem. Ciągle zastanawiałem się czego on od niej chce. Po co pytał o te rzeczy? Czy on da mi w końcu spokój?

*****

Połowa lekcji za mną, razem z moimi przyjaciółkami idziemy po lunch i wychodzimy na powietrze. Siadamy przy naszym stoliku jedząc wygrzewamy się na słońcu. Taka przerwa między lekcjami jest wspaniała. Kiedy siedzimy przychodzi do nas Jayden.
-Cześć dziewczyny. – Odzywa się. – Mogę się dosiąść?
-Jasne. – Odpowiadamy zgodnie. Chłopak usiadł miedzy mną i Fran.
-Jak mija dzień? – Pyta nas brunet.
-Dobrze, a Tobie? – Mówię.
-Też.
-Violetta mogłabyś mi dać sól? Nie wzięłam ze stołówki. – Odzywa się ciemnowłosa.
-Jasne. – Moja przyjaciółka wyciąga rękę i lekko trąca Jaydena, po czym wzdryga się tak, jakby przeszedł ją dreszcz. Chwyta szybko solniczkę i zabiera rękę.  O co chodzi?
-Dziękuję. – Mówi.

Ludmiła zwolniła się dzisiaj z dwóch lekcji, ponieważ miała wizytę u lekarza. Jej mama od małego wozi ją raz w miesiącu na wszelkie badania kontrolne. Wykorzystuję chwilę, kiedy razem z Francescą wracamy do domu i pytam ją co się stało dziś podczas lunch.
-Nie wiem o czym mówisz. – Patrzy przed siebie.
-Fran dlaczego coś przede mną ukrywasz? – Zawsze mówiłyśmy sobie wszystko, nie rozumiem dlaczego teraz się tak zachowuje.
-Naprawdę chcesz wiedzieć? – Pyta.
-Oczywiście.
-Dobrze. – Ciągnie mnie na ścieżkę w prawo, która prowadzi do parku. Kiedy tam docieramy siadamy razem na ławkę.
-Mów o co chodzi. – Ponaglam ją.
-Pamiętasz jak babcia mówiła mi ciągle, że nasza rodzina pochodzi z najsilniejszego rodu czarownic? – Przytaknęłam. Od dziecka mówiła nam o tym babcia Fran, Shanon, którą sama nazywałam babcią. Ale razem z włoszką zawsze myślałyśmy, że to tylko brednie. Często się z tego śmiałyśmy. – Chyba ma rację.
-Co? – Nie mogłam uwierzyć.
-Kiedy dotknęłam dzisiaj Jaydena poczułam śmierć. Przed oczami ukazał mi się dziwny znak, krew, kły, strach ludzi. – Mówiła cicho, jakby szeptem.
-Twierdzisz że jest… - Szukałam odpowiedniego słowa.
-Nie wiem czym jest, ale na pewno kimś nadnaturalnym. Boję się o Ciebie, Violu. – Wyznała.
-To jakieś szaleństwo. Porozmawiam z nim dzisiaj. Zobaczymy co mi powie. – Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i zaraz ruszyłyśmy w dalszą drogę do domu.

Nie mogłam usiedzieć w domu, ciągle męczyła mnie ta sprawa z Jayem. Co jeśli Francesca ma rację. Nie mogę zostawić tak tego. Założyłam kurtkę i udałam się do domu Verdasów.
Ogromna posesja, wielki dom. Podeszłam do drzwi i niepewnie zadzwoniłam dzwonkiem. Nikt nie otwierał. Oparłam się lekko o drzwi, uchyliły się, więc weszłam do środka. Może to niegrzeczne, ale ciekawość wzięła górę. Szłam prosto do wielkiego salonu z kominkiem. Jejku jaki ten dom jest duży. Rozglądałam się dookoła z zaciekawieniem. Dom miał dość stare wnętrze, ale mimo to wszystko było naprawdę piękne. Usłyszałam kroki, obejrzałam się ale nikogo nie było. Stanęłam tak jak wcześniej, a przede mną znajdował się brat Jaydena.
-Przepraszam za wtargnięcie. Drzwi były otwarte. – Spojrzałam na nie, są zamknięte, to dziwne.
-Jesteś Violetta, ta z ogniska, koleżanka mojego brata. Jestem Leon, ale chyba powinnaś to pamiętać. Chodź, zapraszam. – Położył rękę na moich plecach zapraszając mnie w głąb salonu.
-Właściwie przyszłam do Jaydena. – Wyznałam.
-Domyśliłem się. Spokojnie, zaraz tu będzie. – Wydaje się być miły.
-Macie naprawdę piękny dom. – Powiedziałam rozglądając się po salonie. Spojrzał na mnie, po czym cudownie się uśmiechnął.
-Już wiem co go tak wzięło. – Wyznał. – Najwyższy czas, myślałem, że się nie podniesie po ostatniej. Że będzie już ciągle narzekającym bratem. Był zdruzgotany, długo nie mógł się pozbierać. – Mówił.
-Ostatniej? – Zdziwiłam się.
-Tak, dziewczynie, Sophie. – Dlaczego nic mi nie powiedział? – Ouu jeszcze nie poruszaliście tego tematu.
-Nie. – Rzuciłam krótko.
-Ups. – Zrobił zmieszaną minę. – Musiało w końcu wypłynąć. Może przemilczał, żebyś nie pomyślała, że szuka pocieszenia. Wiemy dobrze jak kończą się takie związki.– Próbował go usprawiedliwić ale przez te zdania mam w głowie jeszcze więcej pytań.
-Mówisz jakby wszystkie były skazane na niepowodzenie. – Rzuciłam bez zastanowienia.
-Jestem pesymistą. – Odparł. – Cześć Jayden. – Powiedział patrząc na mnie. Zdziwiona odwróciłam się i zobaczyłam za nami Jaya.
-Cześć, Violetta. – Spojrzał na brata. – Nie spodziewałem się tutaj Ciebie.
-Tak wiem, powinnam zadzwonić. A nie przychodzę tutaj bez żadnego uprzedzenia. – Zmieszałam się lekko.
-Nie wygłupiaj się, jesteś tu mile widziana. – Wtrącił się Leon, po czym uśmiechnął się do mnie. – Prawda? – Zwrócił się do brata. – Powinienem wyciągnąć rodzinne albumy. Albo filmy. – Mówił do mnie. – Ostrzegam, nie zawsze był takim ciachem. – Zaśmiał się, na co ja uśmiechnęłam się do niego.
-Dzięki, że wpadłaś Violu. – Odezwał się w końcu Jayden. Czy ja zrobiłam coś złego? – Miło Cię widzieć. – Zmieszałam się już całkiem. Nie widziałam go jeszcze takiego. Wydawało mi się, że rozzłościłam go przyjściem tu. Dlaczego?
-Amm, tak. Pójdę już. – Powiedziałam. – Miło było z Tobą porozmawiać. – Zwróciłam się do starszego brata. Podeszłam do chłopaka, do którego przyszłam porozmawiać.
-Jayden. – Nie zwrócił na mnie uwagi, ciągle patrzył na Leona. – Jayden. – Nie uzyskałam odpowiedzi. – Jayden. – Brawo, usłyszał. Przesunął się, a więc nasza rozmowa musi poczekać do jutra. Świetnie. Spojrzałam na niego i wyszłam z tego ogromnego domu nie odwracając się już.

*****

-Naprawdę jest świetna. – Powiedziałem do brata po chwili niezręcznej ciszy. – Za to ty wyglądasz okropnie, wiewiórkowa dieta Ci nie służy. – Zaśmiałem się lekko, może nie wyglądało ale szkoda było mi brata, mimo wszystko jesteśmy rodziną.
-Jak długo Violetta tu była? – Zignorował mnie.
-A co? Denerwujesz się tym? A może niepokoisz? Boisz się powtórki z przeszłości? Dlatego się bawisz w licealistę? – Postanowiłem się trochę podroczyć.
-W nic się nie bawię. – Mój braciszek się uniósł.
-Obaj wiemy, że będziesz najbliżej człowieka kiedy się nim… - Urwałem widząc złość w jego oczach.
-W co ty grasz Leon? – Zapytał.
-Może niedługo się dowiesz. – Uśmiechnąłem się do niego i ruszyłem na górę do swojego pokoju.

*****

Przez całą drogę do domu zastanawiałam się dlaczego potraktował mnie tak chłodno. Okey znam go krótko, ale myślałam że jest inny. Właściwie co ja sobie myślałam?  Że pójdę tam, wytłumaczy mi wszystko i będzie idealnie? Naiwna idiotka ze mnie.
Po powrocie do domu poszłam do kuchni, wlałam sobie soku i usiadłam przy stole.
-Ej co się stało? – Zapytała Angie wchodząc do kuchni.
-Daj spokój, chyba zarywa do mnie dlatego, że chce się pocieszyć po byłej dziewczynie. – Wyznałam.
-Nie przesadzasz? – Spojrzała na mnie.
-Angie nie wiem czy wchodzić w ten związek. – Załamałam się lekko.
-Znasz go kilka dni, daj mu trochę czasu, to uroczy chłopak. – Powiedziała.
-Tak masz rację. Zobaczymy jak to wszystko potoczy się dalej. – Zgodziłam się z nią. – Dziękuję Angie. – Przytuliłam ją, po czym odstawiłam już pustą szklankę do zmywarki i udałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic, po którym czułam się jakby to wszystko ze mnie spłynęło. Mimo, że czekała mnie jutro dość poważna rozmowa z Jaydenem. Wytarłam się, wysuszyłam włosy, założyłam piżamę  i poszłam do swojego pokoju. Od razu po przekroczeniu progu do mojego prywatnego królestwa usiadłam na łóżku i władowałam w sobie zwiększoną dawkę morfiny w żyłę. Dzięki temu przestałam zastanawiać się nad tymi wszystkimi pytaniami, które mnie męczyły. Wszystko poszło na drugi plan. Czułam wewnętrzny spokój, pustkę, położyłam się i chwilę później usnęłam.

___________________________________________________________
BAM xD
No i przed wami rozdział 3 :)
Nie przedłużając życzę wam miłej lektury :)


Andzi xx ;*

9 komentarzy:

  1. Od razu wiedziałam, ze to będzie na podstawie TVD :D!
    Od razu wiedziałam, że to Leoś ją uratował! :D
    Cud miód malina!
    Jayden taki głupi :c
    Cudo <3
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział
    Z niecierpliwością czekam na net ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny <3
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny ♡♡♡
    Ja przepraszam, zapomniałam skomentować, bo zmęczona byłam :/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, który daje mi motywacje do dalszego pisania ;)