piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 8 "Muszę Cię chronić"

Dlaczego ja? Dlaczego nie mogę pospać do późna? Co zrobiłam złego, by nachodzić mnie o siódmej rano?! Dodatkowo moja mama pojechała do sklepu, więc to ja muszę otworzyć te przeklęte drzwi.
- Leon? - zapytałam zdziwiona. Nie rozumiem. Wczoraj u mnie był, więc po co miałby zjawiać się u mnie dzisiaj?
- Musimy pogadać. - powiedział szybko wchodząc do środka. Nawet go nie zaprosiłam, więc to nieproszony gość.
Okej.
Tak szczerze to... cieszę się z jego wizyty. Ostatnio ciągle myślę tylko o nim. Leonie Verdas'ie.
Poprowadziłam go do salonu i usiadłam po turecku na kanapie, a on zaraz obok mnie.
- Więc co Cię do mnie sprowadza? - I to tak wcześnie.
- Nie możesz odejść. - przewróciłam teatralnie oczami. Nie zmienię zdania.
- Al...
- Nie przerywaj mi. - przyłożył swoją dłoń do moich ust. - Nie możesz odejść, bo nie zniosę myśli, że nie będziesz przy mnie.
Zamarłam.
- Myślę o Tobie odkąd Cię zobaczyłem po raz pierwszy. Miałem ochotę już wtedy Cię przelecieć. Mam wrażenie, że muszę Cię chronić.
Zbliżył się do mnie. Natomiast ja nawet nie drgnęłam. Nie opierałam się. W głębi duszy marzyłam o tym.

I w końcu złączył nasze usta. Powoli nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli, on nie pozostawał mi dłużny, ponieważ zaczął ściągać moją bluzkę od piżamy.
Jednak nasza sielanka nie trwała zbyt długo, gdyż usłyszałam warkot silnika przed domem.
Natychmiast oderwałam się od szatyna. Zaczęłam znów zakładać swoją bluzkę.
- Załóż koszulę. Szybko.
W momencie, gdy Leon zapinał ostatni guzik, a ja poprawiałam włosy  mama weszła do domu.
- Violu... O, Leon. Miło Cię znów widzieć. - uśmiechnęła się przyjaźnie w jego stronę, a on odwzajemnił gest. - Co Cię do nas sprowadza?
- Tak w zasadzie to Leon już wychodzi. - odpowiedziałam szybko ciągnąc mężczyznę za rękę w stronę drzwi.
- Musimy pogadać. - powiedział cicho w moją stronę.
- Okej. Przyjdź wieczorem. - wypchnęłam go za drzwi i uśmiechnęłam głupio w stronę mamy.
- Violu, co chciał Leon? - zapytała zanosząc zakupy do kuchni, a ja podążałam za nią jak najwolniej mając nadzieję, że uda wymyślić mi się sensowną wymówkę.
- Zostawił wczoraj u nas klucz. - świetnie Castillo.
- Klucz?
- Tak, klucz. Od biura. Dlatego przyszedł tak wcześnie.

                                                                             *

Szlag. Zapomniałam. Idiotka.
Ugh... miałam dziś jechać do Ludmiły, a umówiłam się z Leonem. Gdzieś miałam jego wizytówkę.
Wiem! Jest w spodniach, które miałam na sobie wczoraj. Oh, nie. Są w praniu.
Okej V. idziesz do biura Verdas'a.
                                                                            *
Weszłam do wielkiego budynku, który w całości należał do Leona.
Niby pozostaje mi tylko z nim porozmawiać, ale jest jeszcze jedna przeszkoda. Barierki.
Moje szczęście. Właśnie przeszedł koło mnie dosyć gruby człowiek. Może troszkę przesadziłam. Nie był gruby, ale wystarczająco "masywny", bym mogła przejść niezauważona.
Weszłam do windy. Które piętro? Zakładam, że ostatnie.
Wyszłam z pomieszczenia i ujrzałam przestronny korytarz w odcieniu bieli oraz małymi elementami czerni czy błękitu.
Podeszłam do biurka, przy którym siedziała blondynka. Zapewne kierował się wyglądem przy jej wyborze.
- Dzień dobry - przywitała mnie promiennym uśmiechem.
- Dzień dobry. Czy pan Verdas ma teraz jakieś spotkanie?
- Nie, aczkolwiek wyszedł na lunch, Może pani poczekać, zaraz powinien wrócić. - wskazała na skórzane kanapy pod ścianą. Usiadłam we wskazanym miejscu.
Przeglądajac jedna z gazet leżących na stoliku usłyszałam głos Leona.
Ta sama dziewczyna wskazała ruchem głowy na mnie, a gdy szatyn mnie ujrzał pożegnał się z kobietą i zaprosił do gabinetu. Idąc tuż obok czułam jego boskie perfumy. Gdy położył swoją dłoń na moich plecach przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Coś się stało Violu? - zapytał siadając za biurkiem. Usiadłam na fotelu przed nim.
- Mieliśmy się spotkać wieczorem. - przytaknął. - Ale dziś wyjeżdżam, więc nam się to nie uda. Jeśli masz wolną chwilę to teraz możemy wszystko sobie wyjaśnić.


Końcówkę zawaliłam. Początek również. Wybaczcie. 
Po nieobecności wracam z tak kiepskim rozdziałem... Ale jest Leonetta. 
Obiecuję się poprawić! Z długością rozdziałów również. A co do pomysłu, który miał byc w tym rozdziale... będzie w przyszłym lub gdzieś indziej, ale wykorzystany zostanie na 100%.
Byłby szybciej, ale geografia... i jeszcze mam w przyszłym tygodniu dwie kartkówki z angielskiego, a dziś był sprawdzian... szkoda gadać ;c

Ważniejsza część:
Jutro powinien pojawić się One Shot, a w niedzielę "niespodzianka". Jednakże wszystko może ulec zmianie. 

Kolejny rozdział we wtorek -----> 14 komentarzy
Ali ;*

8 komentarzy:

  1. Zajebistu rozdział *.*
    Koleżanką do mnie zadzwoniła o 7.30 i nie moge już zasnąć ;-;
    Toz to jest środek nocy ;-;
    Leon od razu mówi Violce, że chciał ją przelecieć hahaha ^^
    I po co ta matka Violetty wracała akirat wtedy?? ;-;
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I TA MATKA MUSI WRACAĆ AKURAT TERAZ, GDY MIAŁO DO CZEGOŚ DOJŚĆ?!

    Okey...
    Rozdział jest Zajebisty! ;**
    Leon tak prosto z mostu "chciałem Cię przelecieć" xD
    Hahahahahahah :D
    Co dalej mówić? :/
    No wszystko powiedziałam ...
    Nie działo się dużo w tym rozdziale :P
    ALE JEST ZAJEBISTY! :D
    (Żeby nie było )

    Do następnego, Blanco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super jest! <3
    Czekam na kolejny, bo w nim Vilu i Leon sobie wszystko wyjaśnią. :D
    A ten początek :D haha :D Oj León...ty tylko o jednym zboczeńcu :D
    No cudne to! :*
    Piszesz wspaniale.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :DD
    Uuuu... rozmowa... fajnie :D
    Po co ta mama do domu wróciła, ja się ciebie pytam??!!
    Zdarzyło by się coś fajnego :P
    Nie mogę się doczekać nexta
    Lucy

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, nie mogę doczekać się spotkania Vilu z Lu <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, który daje mi motywacje do dalszego pisania ;)