- Jak sobie chcecie. - uniósł ręce jakby
się poddawał i podszedł do swojej paczki.
- Nie rozumiem go. - powiedziała
Francesca i poszła wraz z przyjaciółką pod klasę.
Reszta zajęć minęła dziewczyną spokojnie.
Leon nie zadawał im zbędnych pytań, kartkówka z fizyki poszła im świetnie.
Czego chcieć więcej? No tak. Violetty. Nadal czekały na jakąkolwiek wiadomość.
- A widziałaś tego wielkiego pryszcza na
nosie Sindy? - zaśmiała się Ludmiła, a zaraz zawtórowała jej Cauviglia. Szły do
domu Ferro. Nie zdawały sobie sprawy, że zaraz za nimi szedł Verdas. Szatyn był
zbyt ciekaw co ukrywały dziewczyny, by tak po prostu odpuścić.
- A ta dziura w spodniach Carly? - znów
wybuchły śmiechem. Przerwał go jednak dźwięk telefonu Francesci. Ucichły, a
dziewczyna sięgnęła do torby po przedmiot. Odblokowała telefon i dokładnie
przyjrzała się wiadomości.
Spotkajmy się dziś za starą fabryką lodów
"Tęcza" o 21.
Proszę,
Violetta
- Ta fabryka jest na obrzeżasz
Philadelphi. - powiedziała odrobinę zdziwiona Fran. - Oddali Ci samochód z
naprawy?
Ludmiła pokiwała przecząco głową.
- Ale moja mama jedzie dziś na randkę z
Jake'iem, więc pożyczę jej.
Rodzice Ferro rozwiedli się jak
dziewczyna miała dziesięć lat. Był to
dla niej wielki cios. Jednak pogodziła się z tym. Jej matka związała się rok
temu z Jake'iem - właścicielem jednej z najpopularniejszych restauracji w
mieście.