Jestem wampirem. Nie mogę w to uwierzyć. Ja, Violetta Castillo, dobra uczennica, najpopularniejsza osoba w szkole oraz zakompleksiona ćpunka, jestem potworem, który żywi się krwią. To nie jest możliwe!
Ale mimo wszystko, to mi się podoba. Jestem kimś innym niż byłam, zobaczyłam tak wiele rzeczy z innej perspektywy. To cudowne. Przez ostatnie tygodnie tak wiele się zmieniło. Leon pomagał mi odnaleźć się w tej sytuacji i to dzięki niemu jest ze mną coraz lepiej. Nie spodziewałam się, że jest tak kochany, opiekuńczy, troskliwy, potrafi wysłuchać, wesprze, pomoże.. Violka! Stop. Co do relacji między mną i Leonem, to trochę skomplikowane. Jesteśmy blisko, ale nie tak blisko.
Jayden? Od tamtego dnia, kiedy obudziłam się jako wampir, Jay nie odezwał się do mnie, Leona, czy jakiegokolwiek znajomego, a tym bardziej nie pojawił się w naszym domu. Tak, zamieszkałam w posiadłości Verdasów wraz z Lucasem. Dlaczego? Koło dwóch tygodni temu Angie trafiła do szpitala, nie dało się nic zrobić. Lekarze dawali jej kilka dni życia i ich diagnoza niestety się sprawdziła. Dzisiaj minął czwarty dzień od pogrzebu. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że młodszy Verdas przyjedzie przynajmniej na pogrzeb, ale mimo naszych nadziei i wiary w niego - nie pojawił się. Na szczęście miałam przy sobie Leona. Nie wiem jak by to wszystko wyglądało teraz, jeśli nie miałabym go przy sobie.
Lucas, oraz moje przyjaciółki wiedzą czym jestem. Oczywiście, był to dla nich ogromny szok, dowiedzieli się o czymś niemożliwym, a do tego ja zostałam w to zmieniona. Na szczęście już się przyzwyczaili.
-Violetta! - Usłyszałam krzyk Leona dochodzący z dołu.
-Na górze! - Odkrzyknęłam chłopakowi, który w mgnieniu oka pojawił się w progu mojego tymczasowego pokoju.
-Mam pomysł. Posłuchasz? - To naprawdę Verdas? Widzę radość w każdym jego ruchu, uśmiech jak u pięciolatka. Błysk szczęścia i podniecenia w oczach. Leon, chcę oglądać Cię takiego codziennie. Pierwszy raz widzę go takiego. Nie! Drugi. Pierwszy raz był na moście, kiedy upiliśmy się bourbonem i leżeliśmy na środku drogi, patrzyliśmy w gwiazdy i wtedy Leon pocałował mnie po raz drugi. Niezapomniana chwila. Pierwszy pocałunek miał miejsce na werandzie mojego domu, siedzieliśmy na huśtawce, dziękowałam mu, że pomaga mi, Lucasowi i Angie z jej chorobą. Nie wiem co byśmy bez niego zrobili. Mimo, że zachowuje się chłodno i każdy mówi, żebym się w to nie zagłębiała, kiedy z nim jestem jest cudownie. Jest wspaniałą osobą, trzeba go tylko dobrze poznać i na siłę wejść w jego życie, wnętrze.
-Tak, mów Leon. - Uśmiechnęłam się do niego, ale zamknęłam przed nim umysł, nie chciałam, żeby wyczytał ze mnie jak bardzo przyśpiesza moje serce kiedy widzę go takiego.
-Ty, ja i Europa. Co Ty na to? - Szczęście w jego oczach narastało z każdym wypowiedzianym do mnie słowem. Spojrzałam na niego pytająco. - Wyobraź sobie. Mamy koniec czerwca. Potrzebujesz odpoczynku, ostatni okres nie był zbyt odprężający. - To prawda. -Ty, ja, słońce, morze, każdy kraj Europy na inny dzień. Violetta, możemy wszystko. Jesteśmy tu, a w ciągu kilku minut możemy być w każdym miejscu na ziemi. Chcę pokazać Ci jak dobrze możemy się bawić. Spójrz, możemy zacząć od Anglii; Londyn, później nie wiem, może Francja; Paryż, Włochy, Holandia, Niemcy, Hiszpania, Portugalia, co tylko zapragniesz na dany dzień. - Zamilkł na chwilę. A w jego dotąd uśmiechniętych oczach dostrzegłam niepokój. - Violu, powiedz coś. - Spojrzał na mnie i przechylił głowę lekko na prawo. Wygląda słodko, jest tak szczęśliwy. Nie potrafię mu odmówić. Wstałam i powoli do niego podeszłam, nadal nie otwierając umysłu. Stanęłam przed nim, spojrzałam w jego zielone, szczęśliwe oczy i rzuciłam mu się na szyję. - To znaczy, że się zgadzasz?
-Jak mogłabym Ci odmówić? - Przygryzłam dolną wargę.
-Jak chciałem wziąć Cię na randkę to się nie zgodziłaś. - Zażartował, chociaż wiem, że to nie było dla niego śmieszne. Mimo, że z Leonem jesteśmy teraz blisko. Nadal mam nadzieję, że Jayden wróci i wyjaśni mi swoje postępowanie. Dopiero wtedy będę potrafiła definitywnie zamknąć ten rozdział w swoim życiu. Młodszy Verdas naprawdę jest dla mnie ważny i nadal zajmuję ważne miejsce w moim życiu. Nic tego nie zmieni.
-Nie wracajmy do tego Leon, niech liczy się tylko to tu, teraz. Przeszłość nie ma już tak ogromnego znaczenia. - Przytuliłam się do jego umięśnionego torsu.
-A Jay? - Zapytał, a w jego głosie można było wyczuć, złość, odrazę do brata i nawet cień smutku.
-Czekam aż wróci, fakt. Jednak jego powrót nie da rady zmienić nic co mamy razem, jestem przy Tobie szczęśliwa Leon. - Wyznałam i otworzyłam umysł. Żeby wiedział, że to co powiedziałam jest prawdą.
-Właśnie Violetta, Ty nadal na niego czekasz. Zostawił Cię, minęło już tak wiele tygodniu, a Ty nadal masz nadzieję, że on wróci. - Patrzy mi w oczy. To chyba nasza pierwsza rozmowa, w której jego umysł jest otwarty i można odczytać z niego wszystko.
-Leon, boisz się? - Mimo powstrzymywania się zapytałam go o to, co wydobyłam z jego myśli.
-Szczerze? - Przytaknęłam. - W cholerę. - Umilkł. A kiedy otworzyłam usta pokazał gestem, żeby poczekałam. - Boję się. Że wróci. Że do niego wrócisz. Że zostawisz mnie samą, albo będziesz chciała nas obu.
-Nie jestem jak Sophie. - Przerwałam mu.
-Wiem. - Szepnął i chwycił mnie za ręce. - Nie jesteś nawet w małym stopniu taka jak ona, mimo, że wyglądasz identycznie jesteś całkiem inna. - Pokręcił głową. - Violetto, jesteś dla mnie bardzo ważna, jako jedyna znasz mnie takiego jakim jestem naprawdę. Czuję, że przy Tobie mogę wszystko. Boję się, że kiedy on wróci Ty odejdziesz.
-Nigdzie się nie wybieram Leon.
-Wiem, że tyle razy Cię zraniłem. - Faktycznie tak było, na samym początku. Setki razy doprowadzał do tego, że moje serce pękało, miałam go za takiego jak wszyscy dookoła. Ale kiedy poznałam go bardzo dobrze, wiem, że Ci wszyscy nie mają racji. Kiedy prawie umierał, a ja chciałam dać mu lekarstwo, które zmieniło by go w człowieka wolał umrzeć niż stać się nim. Do dzisiaj mu to często wypominam. Leon jest zraniony i trzeba mu pomóc. - Chciałem Cię za to wszystko przeprosić.
-To dobrze. - Rzuciłam.
-Pozwól mi skończyć. Powiedziałem, że chciałem Cię przeprosić. Ale potem zrozumiałem, że nie żałuję. - Uśmiechnął się.
-Leon, wolałeś umrzeć, niż stać się człowiekiem i oczekiwałeś, a właściwie nadal oczekujesz, że ja to zaakceptuję.- Rzuciłam zdenerwowana.
-Nie powiedziałem, że masz to zaakceptować. Powiedziałem tylko, że nie żałuję. - No tak, wszystko skończyło się dobrze, a on nadal jest krwiopijcą. - Bo wiesz jaki jestem naprawdę? Powinnaś, samolubny, Violu.
-Nie jesteś. - Szepnęłam.
-Jestem. Bo dokonałem złych wyborów, które Cię zraniły. Tak, mówię to tu teraz i otwarcie. Wolałbym umrzeć niż stać się człowiekiem. - Zaczęłam się denerwować. - Wolałbym umrzeć teraz, niż spędzić ileś tam lat z Tobą, tylko po to, żeby Cię stracić bo będę zbyt stary i chory, a Ty wciąż będziesz sobą. - I są, łzy w oczach. - Wolałbym umrzeć teraz, niż spędzić ostatnie lata, pamiętając jak bardzo byłem z Tobą szczęśliwy. Wolałbym umrzeć teraz, dosłownie w tym momencie, niż przeżyć jako człowiek, wampir, czy ktokolwiek inny, chociaż jeden dzień bez Ciebie. Dlatego, że taki już jestem Violetto. I nie zamierzam się zmienić. I nie mana świecie przeprosin, które zawarłyby wszystkie powody, dla których nie jestem dobry dla Ciebie. - I poszło, łzy płyną po policzkach.
-Dobrze. - Szepnęłam. - W takim razie ja też nie żałuję. Nie żałuję, że Cię poznałam. Nie żałuję, że przez Ciebie zaczęłam wszystko poddawać w wątpliwość. Nie żałuję tego kim się stałam. Że po mojej śmierci, to Ty sprawiłeś, że naprawdę czuję, że żyję. Były chwilę, kiedy byłeś naprawdę zły. Dokonywałeś złych wyborów, a ze wszystkich wyborów, których ja dokonałam, ten może być najgorszy, ale nie żałuję tego, że się w Tobie zakochałam. - Spojrzał na mnie ze łzami w oczach, jejku Leon czy ja dobrze widzę? Jego oczy błysnęły szczęściem, jakiego jeszcze nigdy nie widziałam. - Kocham Cię Leon. Kocham Cię. - Pocałował mnie tak jak jeszcze nigdy, z miłością, namiętnością, nasze umysły stopiły się w jeden. Czułam jak wędruję po jego osobowości, a dodatkowo było mi tak dobrze jak nigdy wcześniej. Nagle zobaczyłam kajdany i łańcuchy, a przy nich stał chłopiec. Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, był tutaj skuty, nie mógł się ruszać i błagał o pomoc. Powiedział, że ma na imię Leon. Teraz? Jest wolny, biegnie w moją stronę i rzuca mi się w ramiona.
-Dziękuję, uratowałaś mnie. - Całuje mnie w policzek i znika, a ja wracam do rzeczywistości. Powoli Leon odrywa się od moich ust.
-Ja Ciebie też kocham, najbardziej na świecie. - Wtulam się w niego i czuję, że w tych ramionach mogę spędzić całe życie. Że to właśnie w nich jest moje miejsce na ziemi. I chce trwać, przy tym mężczyźnie już zawsze, przez dekady, wieki. Jestem z nim taka szczęśliwa i chcę dać mu takie szczęście, jakie on daje mi.
_____________________________________________
Udało mi się dodać dzisiaj :)
Następny rozdział w piątek za tydzień mam nadzieję, że mi się uda :)
A na weekend będę już w domu :)
Pozdrawiam wszystkich ;* xd
Miłej lektury ;*
Andzi xx ;*